piątek, 7 kwietnia 2023

Gdzie są klucze do Bozi?

Czasem pytam sam siebie, o co walczę na tym blogu. Choć jestem  nauczycielem historii, to nie pracuję metodą historyczną. Nie zaglądam do archiwów, nuży mnie lektura relacji i dokumentów. Obce są mi też metody dziennikarskie. Po trzydziestu latach pracy z ludźmi myśl, że miałbym w wolnych chwilach robić wywiady z innymi ludźmi, wpędza mnie w nerwowe drgania. O co w takim razie walczę? Chcę przyglądać się osobom, które zostawiły w SOS-ie jakąś część siebie i które coś od SOS-u wzięły. Szukam kluczy, które pozwoliłyby mi te osoby w miarę adekwatnie opisać. Liczę, że w ten pośredni sposób opowiem czytelnikom również o samym SOS-ie.

Co do kluczy: aktualnie szukam kluczy do Bozi. Chodzi oczywiście o Bożenę Kamińską, dawniej Sętkowską. Zadanie jest niełatwe, ale chyba coś już mam. Widzę pięć takich kluczy. Spróbuję o nich opowiedzieć.

 

Kompetencje

Bozi nie widać na facebooku, nie zamieszcza w internecie swojego cv, nie przechwala się posiadanymi uprawnieniami. A przecież wiadomo, że wiele potrafi! I nie chodzi tu o papiery, ale o realne umiejętności. Wykształcenie: pedagogika specjalna. Ma uprawnienia seksedukatorskie. Wyspecjalizowała się w pracy z osobami z zaburzeniami seksualnymi. Jest też trenerką w zakresie profilaktyki uzależnień. Kolejna jej specjalizacja to praca tańcem. Zajmuje się młodzieżą od przeszło 25 lat. Socjoterapii używa jako metody. Pierwsze zawodowe lata spędziła na Pradze (Praga i jej świetlice to prawdziwa szkoła życia), kolejne w SOS-ie.


Joga, ścianka i polonez

Jak sama o sobie mówi, jest gestaltystką. Mam nikłe pojęcie o terapii Gestalt. O ile jednak intuicja mnie nie myli, chodzi o postrzeganie rozwoju jako pewnej całości, której nie da się zredukować do części składowych. Idzie za tym holistyczne podejście do człowieka. Jedną z dróg holizmu może być joga, rozumiana jako narzędzie pracy nad rozwojem. Bozia praktykuje ją od dekady, joga mieści się również w jej ofercie zajęć dla podopiecznych SOS-u.

Przywiązuje wielką wagę do wysiłku fizycznego. Uprawia wspinaczkę, w zasadzie od zawsze. Organizuje też dla młodych, razem z Pawłem Bączkowskim, zajęcia na ściance. Chodzi w nich nie tylko o trening sprawności. Ważny jest również przyrost pewności siebie (a idąc dalej: wiary w siebie), wywołany skutecznymi zmaganiami z własną słabością. 

No właśnie: pewność siebie. Nie przypadkiem to właśnie Bozia prowadzi z uczniami ostatnich klas próby poloneza, tak żeby mogli z satysfakcją wykonać go podczas studniówki.


Prace ręczne

Mam nieodparte wrażenie, że Bozia najchętniej prowadzi zajęcia, których nie da się zredukować do rozmów, choćby były to nawet ważne rozmowy. Zmiana dokonuje się nie tylko w głowie, zmiana wymaga integracji naszego intelektu z tym, co przychodzi ze świata oraz z naszym ciałem. Stąd, tak myślę, jej preferencyjne podejście do wszelkiego rodzaju prac ręcznych. Pod koniec rzymowiecza, razem z Ewą Boroń, zorganizowały w sali 215 Szwalnię. Doświadczenia ze Szwalnią poprzedziły całe lata filcowania (w tej dziedzinie współpracowała z Anią Krzewską). Liczni sosersi zdobyli wprawę w filcowaniu. Nauczyli się dzięki temu cierpliwości i uważności. Z kolei w Szwalni można było przerobić według nowych wzorów coś z niemodnej już własnej garderoby albo poeksperymentować z krojeniem i szyciem całkiem nowych ubrań. Świetna pożywka dla wyobraźni! Zajęcia te były zarazem pretekstem do długich rozmów (a jednak!), często na istotne dla młodych tematy. Miały swoich zagorzałych zwolenników.



Frontem do kultury

Był taki czas, że przychodziła do SOS-u z gitarą. Tak żeby coś zagrać i zaśpiewać. Ładnie to wychodziło. Stworzyła ostatni w dziejach SOS-u (nie licząc epizodów) zespół muzyczny. Śpiewał w nim nieżyjący już Ziober (Piotr Cembrzyński). Akompaniowali (oprócz niej) Michał Wiśniewski i Grzegorz Majewski. Pożenić operowy niemalże tenor wokalisty z brzmieniem elektrycznej gitary, to była sztuka! Bozia współorganizowała z Beatą Kojło-Boratyńską słynną wystawę fotografii naszych podopiecznych w restauracji „Marak” przy ulicy Świętokrzyskiej. Kiedy tylko ursynowski Dom Kultury „Kadr” przeniósł się bliżej SOS-u, jako jedna z pierwszych podjęła współpracę z jego animatorami.


Komunikacja i żywioł

Swoje klasy prowadzi zawsze pewną ręką, pozostawiając sporo przestrzeni dla rozwoju więzi grupowej. Ostra, wymagająca, stawiająca jasne granice. Skutecznie współpracuje. Można na niej polegać. Jest mistrzynią pracy indywidualnej. „Przyklejają się” do niej największe hardkory, szukając często jej pomocy również po odejściu z SOS-u. „To co mówi, często jest trudne do przyjęcia, ale mówi prawdę” - zauważa Amelia Zawisza. „Posiada rzadką u innych wychowawców cechę - szanuje twoje granice” - dodaje.

 Rewelacyjnie sprawdza się w roli mentorki. Jest bezpośrednia i kontaktowa. Jej donośny, przenikliwy głos świetnie niesie się przez korytarze SOS-u, zwłaszcza kiedy śmieszkują z Pawłem Bączkowskim.

Czasem pozwala sobie na odrobinę szaleństwa, na przykład podczas studniówki. Kiedy wchodzi na parkiet, inni mogą spokojnie z niego zejść.


Używając skrótowej formuły, mamy tu sposób bycia Małej Mi w połączeniu z wdziękiem ZAZ i rozmachem Napoleona Bonaparte. Mniejsza o ich wzrost, choć w tej kwestii też coś jest na rzeczy…




Fotografie pochodzą z profilów sos-owych,