wtorek, 24 marca 2020

Takie rzeczy, to tylko w Witrażowni

"Przez lata Witrażownia była miejscem spotkań wielu niesamowitych i utalentowanych ludzi. Ludzi o przeróżnych umiejętnościach i zainteresowaniach. Wielu „wpadało” do Witrażowni na chwilę, by napić się kawy w miłym towarzystwie lub wymienić się spostrzeżeniami lub opowiedzieć o przeżyciach. Chwila często zmieniała się w długą chwilę! A potem zostawało się jeszcze dłużej! Można było wsiąknąć w Witrażownię na całe godziny.


Spotykało się tu podróżników, artystów, malarzy, muzyków czy projektantów mody, którzy z wielką chęcią dzielili się swoimi umiejętnościami z zebranymi. Nieraz przychodziłem  po porady, jeszcze w czasach szkolnych. Często zdarzało mi się też przychodzić do Witrażowni już po ukończeniu szkoły.


To było miejsce, które tworzyli wspaniali ludzie i każdy kto tam przychodził, dokładał swoją „cegiełkę”, by to miejsce było jeszcze lepsze. To miejsce miało niepowtarzalny klimat, trudno sobie wyobrazić, że już go nie będzie...
Dzięki spotkaniom w Witrażowni, uzmysłowiłem sobie jak wiele znaczy dla mnie ekologia i że chcę działać, i być aktywny w tej dziedzinie. Dzięki pomocy Gosi, udało mi się wziąć udział w projekcie ekologicznym w Portugalii, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny. Jestem wdzięczny zresztą każdej osobie, która podzieliła się ze mną swoją wiedzą…


Dziękuję Wam wszystkim za to i za chwile mile spędzone razem w Witrażowni! To miejsce na zawsze zostanie w moim sercu!"

Autorem powyższego wspomnienia jest Marcin Wróbel (matura w SOS: 2014). Marcin aktywnie uczestniczył w działaniach Witrażowni i Stowarzyszenia Przyjaciól SOS.  Chyba aktywniej niż w zajęciach edukacyjnych (😊). W 2014 r. brał udział w słynnej wyprawie na Sycylię. W roku 2016 uczestniczył przez sześć miesięcy w działaniach wolontariackich w ramach Eco-Young Inclusion w Portugalii. Mieszkał w Porto de Mós i pracował w Parku Naturalnym Serras de Aire e Candeiros, dbając o ocalenie tradycji wymierającej wioski. Opiekował się pszczołami, ptakami i roślinami. Potem ratował w Grecji zagrożone wyginięciem żółwie. Angażował się w działania na rzecz osób wykluczonych. Opiekował się młodzieżą na planie filmu „Czuwaj” w reżyserii Roberta Glińskiego. Aktualnie przebywa w Kambodży. Trzeci od prawej na drugiej fotografii. Pierwszy w działaniach na rzecz zagrożonej przyrody i odrzuconych ludzi!


Fotografie zawdzięczamy uprzejmości Gosi Brendel.

niedziela, 15 marca 2020

Zabawy z zapałkami

                                                                                     Źródło: Internet

Sztuka to jego żywioł. Najchętniej zajmuje się rysunkiem, malarstwem i rzeźbą. Nie wzgardzi też instalacją, nie przestraszy się happeningu. Tworzy od roku 1978. Od 1985 roku wystawia. Liczba jego wystaw indywidualnych dawno przekroczyła trzydziestkę. Danie firmowe Anatola - rzeźby w jednej zapałce - powstają od roku 1984. W ostatnich dwóch dekadach sprawdzał się również w innych zadaniach: projektował okładki płyt, książek i czasopism. Tworzył znaki graficzne i foldery. Zajmował się grafiką komputerową i projektowaniem wnętrz.

                                                                                                                                                             Źródło: Internet

Z wykształcenia historyk sztuki. Pierwszą dekadę swojego życia zawodowego spędził w warszawskich teatrach. Imał się tam różnych zajęć. Najdłużej, bo przez sześć lat, suflował. 
W roku 1988 trafił do SOS-u. Pracował tu przez pięć kolejnych lat. Pełnił obowiązki nauczyciela plastyki i wychowawcy. Prowadził też Galerię SOS. Wyjeżdżał z młodzieżą na letnie obozy. Urządził dla młodych twórców plener w Doberlug-Kirschofen w Niemczech. Również w SOS-ie rozegrały się jego happeningi „Sztuka demokratyczna” (1989) i „Malować każdy może” (1992).  To tu (z jego inicjatywy) odbywała się unikalna impreza artystów-szabloniarzy z przełomu lat 80. i 90. "Da zdrawstwujet spray". Jako spuścizna po niej, na każdym wolnym skrawku ściany budynku przy Grochowskiej 194/196 pozostało szablonowe graffiti.

                                                                                                                                                              Źródło: Internet 

To najwyraźniej u nas złapał pedagogicznego bakcyla. Do nauczania wracał jeszcze kilkakrotnie. Już trzecią dekadę prowadzi autorski program zajęć plastycznych, w ramach którego uczy rysunku, malarstwa oraz historii sztuki. Za tę działalność nagrodziły go władze dzielnicy Warszawa Praga Południe. Będąc pasjonatem Warszawy i jej zabytków, działa jako warszawski przewodnik.

                                                                                                                                                         Źródło: Internet

Wysoki, szczupły, charakterystyczny. Salvador Dali i Don Kichot w jednym. Albo prościej: Anatol Karoń.

sobota, 7 marca 2020

Szymon w krainie kamieni

Zbigniew Herbert nazwał kiedyś kamyk „stworzeniem doskonałym”. Skoro doskonały jest kamyk, to co dopiero kamień! Doskonały, ale jednak - w skali dziesięcioleci i stuleci - ulegający stopniowej degradacji.
Dawniej ludzie potrzebowali kamieni. Dzięki nim mogli zmieniać otoczenie. Wśród nich czuli się bezpiecznie. Mogli utrwalać na kamieniach własne przekonania. Powierzali kamieniom pamięć o swoich bliskich  
W naszych czasach narzędzia i domy nie muszą być z kamienia. Coraz rzadziej kamieni potrzebujemy i coraz rzadziej o nich myślimy. Może dlatego pozwalamy umierać, kamiennym najczęściej, zabytkom sztuki sepulkralnej. W ten sposób umiera też pamięć o zmarłych.

 
                                                                                                                                           Źródło: Internet

Są jednak nieliczni, którzy się z tym umieraniem pogodzić nie chcą. Należy do nich Szymon Modrzejewski. Niewiele wiem o Szymonie. Nie wiem, skąd wzięła się jego miłość do kamieni. Może zawdzięcza ją matce-polonistce, a może ojcu-malarzowi? Wiem, że będąc w latach 80. uczniem SOS-u (w roku szkolnym 1988/1989 przyszedł do nas, aby zrobić IV klasę i zdać maturę), musiał  zetknąć się z Władysławem Klamerusem, który zajmował się wtedy konserwacją niszczejących na stołecznych nekropoliach macew. Nie wiem jednak, czy to spotkanie go zainspirowało. Niewiele też wiem o trwającej od końca lat 70. Akcji „Opis”, a  podobno i ona pomogła Szymonowi wejść na kamieniarską drogę.

                                                                                                                    Źródło: Internet

 Faktem jest, że w roku 1986 zaczął zajmować się cmentarzem greckokatolickim w Berehach Górnych (Bieszczady). Rok później wziął udział w obozie remontowym na cmentarzach w Bystrem i Michniowcu. Od tego czasu regularnie doskonalił swój kamieniarski warsztat. Pomysłodawcą „Nadsania” (tak nazwano akcję ratowania karpackich cmentarzy) był krajoznawca i pasjonat opieki nad zabytkami, Stanisław Kryciński. Panowie doszli do porozumienia. Kolejne obozy „Nadsania” organizowali już razem. I tak do roku 1996. W roku 1997 (niektórzy podają 1996) Szymon powołał do życia Nieformalną Grupę Kamieniarzy Magurycz, która przekształciła się w roku 2007 w działające do dziś Stowarzyszenie Magurycz. Działalność obozowa trwała i trwa nadal. Do roku 2009 odbyło się 51 obozów-warsztatów. Przypuszczam, że aktualna ich liczba przekroczyła setkę. Obozy organizowano w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, Górach Sanocko-Turczańskich i na zachodniej Ukrainie. Mieszkali tam kiedyś Bojkowie i Łemkowie, ale również Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Cyganie i Niemcy. Tworzyli istną mozaikę kultur i religii.

                                                                                                                    Źródło: Internet

Celem każdego obozu jest ratowanie zabytków sztuki sepulkralnej, krzyży, kapliczek przydrożnych i wszelkich pozostających bez opieki zabytków sztuki religijnej. Co ciekawe, w działalności Magurycza nie ma inspiracji religijnej, jest tylko szacunek dla ludzi i świata ich wierzeń. Wybór pada zwykle na obiekty położone w nieistniejących już miejscowościach, bo niewielka jest szansa, że ktoś inny się nimi zajmie. Uczestnicy porządkują zwykle teren, na którym znajdują się zabytkowe obiekty, a same zabytki rekonstruują. Prowadzą też prace inwentaryzacyjne i dokumentacyjne. W ten sposób podtrzymują niezafałszowany kształt krajobrazu kulturowego i przypominają o panującej kiedyś w Karpatach różnorodności. Nie oceniają, nie opowiadają się za żadną konkretną wizją historii. Umożliwiają innym podjęcie próby zrozumienia złożonej przeszłości. Przyczyniają się do budowania postaw otwartości i tolerancji. Ale i - budzą emocje - a niejednokrotnie sprzeciw lokalnych władz i społeczności. Wszyscy uczestnicy obozów działają społecznie. Liczba uratowanych przez nich obiektów idzie już w tysiące. Magurycz brał również udział w podobnych przedsięwzięciach na Litwie, Białorusi i Ukrainie, a także w Gruzji i Turcji.
Szymon Modrzejewski był wielokrotnie za swoją działalność nagradzany. Szczególnie wzruszające są nagrody od urzędników i instytucji reprezentujących mniejszości zamieszkujące dawniej krainy, w których Magurycz prowadzi swoją działalność (zwierzchnik kościoła greckokatolickiego w Polsce, ambasador Izraela, Żydowski Instytut Historyczny). Najbardziej prestiżową jest zapewne przyznana w roku 2011 za ochronę europejskiego dziedzictwa kulturowego nagroda Europa Nostra. Z kolei najświeższa, to odebrana 27 lutego 2020 roku Odznaka Honorowa Rzecznika Praw Obywatelskich za zasługi dla ochrony praw człowieka. Szymon, z właściwym sobie poczuciem humoru zauważa, że chodzi o prawa człowieka… zmarłego.

                                                                                                                       Źródło: Internet

Panie i Panowie, Szymon Modrzejewski - człowiek, który pozwala żyć zmarłym!