niedziela, 24 marca 2024

Z miłości do Eire.

Jak daleko sięgam pamięcią (a sięgam nią do wczesnych lat 70.), Ernest Bryll był na topie. Pojawiał się regularnie w  radio jako autor piosenek. Wspólnie z Katarzyną Gaertner tworzył popularne „śpiewogry” („Na szkle malowane”, „Zagrajcie nam dzisiaj wszystkie srebrne dzwony”). Poezja Ernesta Brylla skutecznie wpisywała się w rzewną i przaśną wizję ludowości a la PRL, po części jednak jej się wymykała: autor wykazywał wrażliwość metafizyczną, fascynowała go tradycja. We wczesnych latach 80. cała Polska nuciła melodie z albumu „Kolęda nocka”, a zwłaszcza „Psalm stojących w kolejce” („Za czym kolejka ta stoi?”). Muzykę do „Kolędy nocki” skomponował Wojciech Trzciński, a wśród wykonawców znalazła się niezapomniana Krystyna Prońko.

 W tamtej dekadzie Bryll przechodził metamorfozę.  Coraz rzadziej jego teksty słyszało się w wielkich salach koncertowych, a coraz częściej w kościołach. Coraz częściej też mówiło się o dokonanych przez niego przekładach poezji. Wiersze staroirlandzkie i irlandzkie tłumaczone przez Brylla zebrano przed 1989 rokiem w dwóch tomikach. Na trzeci przyszło czekać do roku 2004. Z tego dorobku korzystali zafascynowani kulturą celtycką muzycy. Wiersz Turlougha O’Carolana „Peggy Brown” wykonywała grupa Myslowitz (nagranie płytowe 1996).

W latach 1991-1995 Ernest Bryll pełnił, z racji znajomości języka i kultury, funkcję ambasadora RP w Republice Irlandii. I to był chyba główny powód zaproszenia go do SOS-u. Sporo osób interesowało się w tamtym czasie Zieloną Wyspą, ba, nawet darzyło ją miłością. Miłością zdecydowanie platoniczną - możliwości odwiedzenia tego kraju były ówcześnie znikome. Tym niemniej sporo o nim rozmawialiśmy. W ramach „Obiadów Czwartkowych” (nieregularne spotkania miłośników historii) historię Irlandii prezentował kiedyś Marcin Lato.

Kiedy przyszedł do nas Ernest Bryll? W pierwszej chwili byłem gotów datować to spotkanie na rok szkolny 1997/1998. Zauważyłem jednak na jednej z zachowanych fotografii leżącą na stole „Historię Irlandii” Stanisława Grzybowskiego. W takiej szacie graficznej wydano ją w roku 1998. W tej sytuacji postawiłem ostatecznie na rok 1998/1999. Późniejsza data nie wchodzi w grę: widoczne  na zdjęciu osoby (np. Ania Trajdos, Renata Palacz czy Paweł „Jacku” Jackiewicz) były już wtedy w klasie maturalnej.

Niewiele pamiętam z samego spotkania. Nie potrafię sobie przypomnieć jak zdobyliśmy telefon domowy poety. Pamiętam za to, że zgodził się przyjść do nas bardzo chętnie, wprost z entuzjazmem. Bohatersko zniósł mizerię ówczesnego SOS-u. Bez szemrania przyjął sprezentowane mu (co za niezręczność z naszej strony!) pudełko czekoladek. Złapał kontakt z młodymi. Był życzliwy, nawet serdeczny. Mówił barwnie i ze swadą. Zaimponował nam  wiedzą o Irlandii. Odpowiedział na każde pytanie. Cierpliwie zniósł również pytania niezbyt przemyślane.

Długo o tym spotkaniu rozmawialiśmy. Potem rozpoczął się proces zapominania. Gdyby nie fotografie, byłby to proces pełny i skuteczny. Kiedy 16 marca tego roku media podały wiadomość o śmierci Ernesta Brylla, postanowiłem spisać to, co zostało w pamięci. Jak się okazuje, niewiele zostało. W tej sytuacji należy odwołać się do poezji:

 

„Moja ręka jest pisaniem umęczona
Stąd litera w manuskrypcie wychudzona
Moje pióro jak ptak dziobie w pergaminy
I zostawia w białych kartach ślady sine
Niechaj płyną słowa mądre, trafne, prędkie
Przez me palce zaplamione atramentem
Niechaj ręka moja będzie umocniona
I litera każda Łaską uświęcona
Niech to pióro, choć kapiące, słabowite
Stworzy księgi, które ludzie będą czytać
Niechaj jeszcze raz umocni piękna trwanie
Moja ręka umęczona tak pisaniem.”
 
„Ja, mnich, z kotem mym Pangurem
Każdy mistrzem w swojej sztuce
Pangur z myszy łupi skórę
A ja ryję się w nauce.
Spokój, co się w księgach mości
Wolę niźli sławę dźwięczną
Pangur ciszy nie zazdrości
Bo ma swą niewinną zręczność. (…)”

Fotografie pochodzą z różnych zasobów Internetu, w tym z profilu fb "Ludzie SOS-u".





























niedziela, 17 marca 2024

Humanizowanie rzeczywistości.

Temat tego posta przyszedł do mnie sam, niespodziewanie. Ale mam świadomość sprawstwa Krzysztofa Kazimierczaka, który przysłał mi link do materiału filmowego nagranego w Muzeum Polin, w ramach serii „Nie bądź obojętny!”. W tym materiale  Hanna Szmalenberg opowiada historię powstania Muru-Pomnika Umschlagplatz.

 Znam ten  pomnik i co nieco o nim czytałem. Wiedziałem, że stworzyli go właśnie Hanna Szmalenberg (architektka) i Władysław Klamerus (rzeźbiarz). Nie wiedziałem jednak nic o łączącej dwójkę artystów przyjaźni. Tym bardziej - nie wiedziałem nic o sygnalizowanych przez Krzysztofa powiązaniach Hanny Szmalenberg z SOS-em.

Opowieść współtwórczyni pomnika mocno mnie poruszyła. W wieku 73 lat Hanna Szmalenberg prezentuje młodzieńczy radykalizm. Mówi o niezrealizowanym pomyśle umieszczenia  imion i nazwisk 25 tysięcy ofiar Wielkiej Akcji (masowe deportacje z getta w 1942 roku) na ścianie budynku sąsiadującej z pomnikiem szkoły. 25 tysięcy to mniej niż 1/10 wszystkich, którzy trafili w 1942 i 1943 r. na Umschlagplatz. Tak czy inaczej, chodzi o wielki tłum ludzi. Tak radykalna interwencja w miejskiej przestrzeni stworzyłaby wrażenie, jakby wszyscy ci ludzie wrócili na Umschlagplatz. Umożliwiłaby dohumanizowanie tej historycznej przestrzeni.

Humanizowanie przestrzeni było i jest istotnym wątkiem w działalności projektowej Hanny Szmalenberg. Jako uczennica Oskara Hansena, wzięła udział w dwóch istotnych projektach z tego nurtu, wykonanych pod kierunkiem mistrza („Studium Humanizacji miasta Lubina” (1975), „Studium Humanizacji Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Pruszkowie” (1979).

 Ta potomkini zasłużonej dla Warszawy rodziny protestanckiej nigdy nie umiała spokojnie siedzieć w pracowni. Musiała coś robić dla ludzi. Włączyła się w nurt działań demokratycznej opozycji. Współtworzyła sieć łączności podziemnego „Tygodnika Mazowsze”.

Po realizacji pomnika na Umschlagplatz (1988), zaprojektowała wspólnie z Klamerusem pomnik-nagrobek Lejba Najdusa (żydowski poeta), wystawiony w roku 1990 staraniem fundacji Shalom na cmentarzu żydowskim przy ulicy Okopowej w Warszawie.

 W 1995 r. na skwerze u zbiegu ulic Anielewicza i Zamenhofa odsłonięto pomnik Żegoty, konspiracyjnej Rady Pomocy Żydom (projektanci: Marek Moderau i Hanna Szmalenberg).

 W 2006 r. uporządkowano skwer wokół Kopca Anielewicza (zbieg ulic Dubois i Miłej), upamiętniającego likwidację bunkra Żydowskiej Organizacji Bojowej (dawny adres: Miła 18a). U podnóża kopca powstał obelisk w kształcie ostrosłupa, zaprojektowany przez Hannę Szmalenberg, wykonany przez Marka Moderau. Widnieje na nim napis w językach polskim, angielskim i jidysz pióra Piotra Matywieckiego. Znalazło się też miejsce dla 51 nazwisk poległych w tym miejscu powstańców z ŻOB-u, których tożsamość zdołali  ustalić historycy. Bojownicy wrócili po latach na Muranów!

Współtwórczyni wszystkich tych upamiętnień działa aktywnie w Społecznym Komitecie Opieki nad Cmentarzami i Zabytkami Kultury Żydowskiej w Polsce. Uczestniczy w zbiórkach na rzecz renowacji cmentarza żydowskiego przy ulicy Okopowej. Znalazła się wśród inicjatorów wpisania Kopca Anielewicza do rejestru zabytków. Humanizowanie miasta ma dla niej również wymiar ekologiczny. Wspólnie z Klamerusem stoczyli bój w obronie topoli przy ulicy Stawki (zdaniem działaczy była zbyt pospolita, żeby zachować ją w obrębie pomnika). Zadbała o zasadzenie dębu w najbliższym otoczeniu pomnika Żegoty. Można ją było spotkać wśród protestujących w roku 2013 przeciw kontrowersyjnej rewitalizacji Ogrodu Krasińskich.

Nie wiem, czym zajmowała się w SOS-ie. Krzysztof wie. Mogę domniemywać, że - starsza o sześć lat od Klamerusa - wspomagała sosersów w rozwoju artystycznym, a potem wciągnęła do tej roboty swojego przyjaciela spod Tatr. Jasności nie mam. Mam za to jasność, że idea humanizowania rzeczywistości nadal sytuuje ją blisko SOS-u. Bo czymże innym zajmują się od półwiecza ludzie SOS-u, jak nie humanizowaniem szkolnej rzeczywistości?


Fotografie pochodzą z różnych zasobów Internetu.
















niedziela, 3 marca 2024

Kwestionariusz badawczy jako metoda terapeutyczna.

W życiu zawodowym wielu z nas podąża tylko jedną ścieżką. Iza wybrała ich  przynajmniej kilka. Można jednak w tej różnorodności dostrzec pewien leitmotiv…

Studiowała w Uniwersytecie Warszawskim. Najpierw (1998-2003) filologię romańską. W międzyczasie (2000) podjęła i ukończyła (2005) uniwersyteckie studia psychologiczne. W latach 2016-2020 przygotowała i obroniła w tej drugiej dziedzinie pracę doktorską (to już w Uniwersytecie SWPS).

Jest zatrudniona (od 2022 r.) jako psychoterapeutka w Klinice Nerwic, Zaburzeń Osobowości i Odżywiania Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Prowadzi psychoterapię grupową i indywidualną. Specjalizuje się w problematyce zaburzeń psychicznych, występujących u młodzieży i młodych dorosłych. Łączy skutecznie różne podejścia, przede wszystkim systemowe, narracyjne i humanistyczne. Dodaje elementy terapii behawioralno-poznawczej. Ma duże doświadczenie kliniczne. Zdobyła je, wykorzystując znajomość języka, na francuskich oddziałach psychiatrycznych (szpital uniwersytecki CHU Trousseau w Tours, klinika psychiatrii instytucjonalnej w la Chesnaie). Praktykowała także w Instytucie Psychiatrii i Neurologii (Klinika Psychiatrii Dzieci i Młodzieży, Klinika Nerwic, Zaburzeń Osobowości i Odżywiania). Ukończyła szkołę treningu i warsztatu psychologicznego w Ośrodku Intra.

W SOS-ie (2015-2022) uczyła języka francuskiego i psychologii. Hołdowała metodom aktywnym. Uczniowie mogli widzieć na bieżąco swoje postępy. Przynosiło to im satysfakcję. Od roku 2016 jest wykładowczynią Uniwersytetu SWPS. Prowadzi cały szereg zajęć: psychologia rozwojowa, diagnoza psychologiczna, rozmowa psychologiczna, kryzys emocjonalny, ocena funkcjonowania bliskich związków, ocena trudności w uczeniu się (dyskalkulia). Jej zajęcia są wysoko oceniane przez studentów. 

Popularyzuje wiedzę. Pisze artykuły naukowe i popularnonaukowe. Napisała m. in. cykl tekstów związanych z problematyką psychologiczną dla „Newsweeka”.

Pracuje również naukowo. Bada zjawiska przystosowania, nieprzystosowania, rozwoju tożsamości i osobowości w okresie późnej adolescencji i wczesnej dorosłości. Również pobyt w SOS-ie wykorzystała do przeprowadzenia badań związanych z koncepcją metody pracy z młodzieżą i młodymi dorosłymi, wspierającej prawidłowy rozwój tożsamości i osobowości w oparciu o podejście narracyjne. Zamierzała sprawdzić, czy metoda wywiadu narracyjnego wpływa korzystnie na przystosowanie i funkcjonowanie młodych osób, pozostających w ryzyku nieprzystosowania. W ramach badania przeprowadziła trzydzieści wywiadów narracyjnych.

Iza pisze:

„Tożsamość narracyjna jest ważną częścią teorii osobowości, a autorem tej koncepcji na gruncie psychologii empirycznej jest Dan McAdams. Nadaje ona poczucie jedności, celu i znaczenia życiu człowieka. Łączy w sobie różne wątki, takie jak: ważne relacje, związki, rodzina, edukacja, praca, pasje, wartości, przekonania, poglądy, czyli wszystko, w co człowiek był i jest zaangażowany oraz to, jak wyobraża sobie swoje dalsze losy. Odpowiada na pytanie, kim był, jest i będzie oraz jaki sens ma jego życie.”

Novum w jej badaniu wynikało z połączenia dwóch metod wywiadu narracyjnego: „historii życia” według Dana McAdamsa oraz metody konfrontacji z sobą Huberta Hermansa.

Młodzi zauważyli, że badanie wywarło wpływ na ich postrzeganie siebie i swojego życia:


„Adam, 20 lat: Ciekawe według mnie, bo mogłem spojrzeć na moje życie, jak na całość, (…) uświadomiłem sobie, że wszystko się powoli zaczyna układać we mnie.

Kamila, 18 lat: Byłam na różnych terapiach, ale tam się zawsze skupiałam na pojedynczych zdarzeniach, wątkach, a tu ten wywiad pierwszy raz pokazał mi całe życie, jakby z lotu ptaka. To było inne, ciekawe.”


W konkluzji badania Iza stwierdza:


„Wywiad narracyjny sprzyja lepszemu przystosowaniu i przyczynia się do wzrostu poczucia własnej wartości i poprawy relacji z innymi poprzez wspomaganie procesu konstruowania tożsamości narracyjnej. Pozwala również prześledzić proces kształtowania tożsamości pod kątem zmian w zakresie nieprzystosowania i przystosowania. Badani relacjonują większe poczucie wglądu we własną historię życia, oraz zwiększoną świadomość celu i sensu życia.”


Ciekawe, czy będziemy umieli wykorzystywać w swojej pracy tak twórcze narzędzie? To pokaże przyszłość. Póki co, mogę tylko stwierdzić zauważalny w SOS-ie brak obecności Izy. Ta obecność zaznaczyła się przecież i w obszarze terapii, i prowadzenia klas (Iza jest również socjoterapeutką). Są też tacy, którzy zapamiętali ją jako nauczycielkę psychologii czy języka francuskiego, a nawet (!) organizatorkę niezwykle prężnego kółka astronomicznego.

Jej aktywność i gotowość do ruchu była u nas wprost przysłowiowa. Dało się to zauważyć podczas studniówek.

 Wiadomo było też, że uwielbia wyjazdy turystyczne i egzotyczne wyprawy. Mieliśmy świadomość jej miłości do narciarstwa.

 Z siedziby przy Rzymowskiego zapamiętałem taki obraz: Iza Haertlé i Wiesia Waśniewska (germanistka, kolejna „wiercipięta”) spacerujące przez całą przerwę obiadową dookoła szkolnego boiska. No bo jakże to tak - siedzieć bez ruchu? Wierzę, że ta aktywność Izy trwa dalej w innych miejscach. Życie nie znosi braku ruchu.


Fotografie pochodzą z różnych zasobów Intenetu, w tym z profilu  fb SOS w KOMIE i profilu fb Izabeli Haertlé.