sobota, 12 września 2020

Współczynnik nudzenia: 0,1, stopień poczucia humoru: 0,9

Zastanawiam się czasem, jak powinien wyglądać przepis na dobrego nauczyciela. Ilu ludzi, tyle przepisów. W moim znalazłyby się na pewno uważność, gotowość do rzetelnej rozmowy i rezygnacja z narzucania własnych poglądów. Samodzielność i kreatywność też by się przydały. Nie mogę wyobrazić sobie nauczyciela, który godzi się na nudę i brakuje mu poczucia humoru.




Gdybym miał ten swój przepis spersonalizować, w pierwszej kolejności wskazałbym na Martę. A Marta - zanim została nauczycielką - była, o zgrozo, uczennicą! I to w SOS-ie! Dała się tu poznać jako osoba poszukująca równowagi między nieśmiałym umiarem a buntowniczym radykalizmem. Poczucie humoru miała z górnej półki. To co robiła, było twórcze. Kiedy pojawiał się problem z jakimś szkolnym przedmiotem, umiała znaleźć na to sposób. Uraz związany z uczeniem się historii, oswajała rysując powtórzeniowe komiksy. I dała radę.

Maturę zdała w roku 1999. Studiowała polonistykę. Kontakt się urwał…


Całkiem niedawno dowiedziałem się, że Marta uczy języka polskiego w niepublicznej szkole podstawowej Edulab w Starych Babicach. Chyba nie jest to szkoła typowa. Na jej profilu fb czytamy: „Dajemy naszym uczniom możliwość uczestniczenia w nauce, a nie tylko słuchania prelekcji. Tworzymy przyjazne, kameralne warunki pracy, zachęcamy do dotknięcia, spróbowania, eksperymentowania, sprawdzenia, jak to działa. To jest najskuteczniejszy sposób uczenia się dzieci. Dlaczego tak rzadko stosowany? Pewnie dlatego, że wymaga od nauczycieli większego wysiłku i zaangażowania. Na szczęście nasi nauczyciele lubią się angażować, lubią tworzyć, a nie odtwarzać. Satysfakcją naszych nauczycieli nie jest święty spokój, ale to, że dzieciaki nie chcą przerywać zajęć, bo tyle się na nich dzieje. 




Ktoś powie: łatwo pracować w szkole, którą nie rządzą biurokracja i rutyna. Odpowiem: sztuką jest znaleźć ciekawe miejsce pracy.

Jak uczy Marta? Nie widziałem, nie słyszałem. Dysponuję za to świadectwem, które wystawili jej cztery lata temu uczniowie:


„IMIĘ: Marta
NAZWISKO: Karkocha
PRZYDOMEK: Pani od polaka
DATA URODZENIA: 07.05.1980
STAN CYWILNY: panna
WZROST: 1,64m
POCHYŁOŚĆ: 0°
WŁOSY: średnie
OCZY: zielononiebieskie
UBIÓR: różny
ZASIĘG WZROKU: 3 klasy
DRĘTWOŚĆ GOGICZNA: poniżej średniej
WSPÓŁCZYNNIK NUDZENIA: 0,1
KRZYKLIWOŚĆ: żadna
OSTROŚĆ: poniżej średniej
SPRAWIEDLIWOŚĆ: 0,9 salomona
TYP KAR: dodatkowe prace domowe
NOŚNOŚĆ NERWOWA: brak danych
ODRUCHY NIEKONTROLOWANE: brak
STOPIEŃ POCZUCIA HUMORU: 0,9
SPECJALNOŚĆ: rozumie uczniów
NAMIĘTNOŚĆ: polski
USPOSOBIENIE: łagodne z poczuciem humoru
TEMPERAMENT: umiarkowany
OGÓLNY STAN ZDROWIA: dobry
PUNKT WRAŻLIWY: książki
TYP UWARUNKOWANIA PEDAGOGICZNEGO: meteorologiczny.”



No i mój przepis został zrealizowany. Jakie metody stosuje Marta? Prezentuje je sama - chyba nie do końca świadomie - na swoim profilu:

„Dzisiaj poszliśmy wysłać listy do Mikołaja. Na poczcie był straszny tłum ludzi, Tomek powiedział, że nie będzie czekać, co rozeźliło resztę, co z kolei zezłościło Tomka i Filip dostał Tomkową czapką po nosie. Było pięć do jednego, więc powiedziałam dzieciom, żeby zdjęły kurtki, a ja im w tym czasie poczytam, bo na podorędziu były książki, głównie o tematyce świątecznej. W tej jednak chwili tłum zdecydował, że mamy kupić swe znaczki bez kolejki. Ja się ucieszyłam, a dzieci spytały, co w końcu z tym czytaniem. Przyklejając znaczki, Filip wysnuł teorię, że nasączone gąbeczki są dla starszych pań, co mają problemy z językiem. W tym czasie dziewczynki znalazły koszyk z maskotkami, każda sobie zgodnie wybrała po jednej, oświadczając, że mam im je kupić. W międzyczasie rozgorzała dyskusja, czy pies to czy hiena. Na pewno nie wydra. Zakładamy kurteczki i do skrzyneczki. Już chcemy wrzucać, a tu pani poczciwa poczciarka pod nos nam podtyka worek. To wrzucamy. No ale co pani, my chcieliśmy jednak do skrzynki wrzucić. Wyjmujemy listy, każemy pani worek do skrzynki włożyć i wrzucamy listy. Pa pa liściku. Pani znowu wyjmuje worek. A wy listy do Mikołaja? A oglądaliście film o Mikołaju? Tak tak, oglądaliśmy, jak spotkał się ze starszą panią, wypili wino, a potem Mikołaj uciekał przez okno - mówi Magda. Mówimy „Do widzenia” oszołomionej pani i w podskokach wracamy do szkoły. „Wy-sła-li-śmy lis-ty” - oznajmiamy przechodniom. Na przystanku na chwilę zajmujemy wszystkie miejsca. „Teraz będziemy czekać na autobus do Laponii. To chyba ten L-6.” Ale okazuje się, że nam uciekł. Życie. Przy urzędzie robimy kilka kółeczek. Po wjeździe dla wózków i z powrotem po schodkach, i znowu po wjeździe. Dookoła. Gdy już jesteśmy przy strumyku, okazuje się, że trzeba wyłowić z niego lód. Lód jest cenny, więc go zbieramy. Może się zawsze przydać. Maja wyławia go całą sobą. Trochę płacze, ale po drodze jest inny lód. Też lodowy. Bierzemy go do kolekcji. W szkole jest jednak czasami fajnie.”


Marta sama nie czuje, jak jej się rymuje. Na licznych karteluszkach zamieszcza coraz to nowe rymy. Potrafi zrymować refleksję: 

„Może to tyfus, może i dżuma  
 Ospa, na którą niejeden umarł.”

 A potem okaże się, że ktoś: 

„dramat pisze 

cichutko i coraz ciszej.” 

Znajomy, który zaprasza ją nad Wisłę, usłyszy (przeczyta) odpowiedź:


„Za dużo tam ludzi. 
A mi się nie nudzi. 

Typowy sen nauczyciela sprowadza się do sytuacji, w której nie może zapanować nad klasą. Marta nawet sny ma twórcze:

„Śniło mi się, że na lekcji polskiego nauczyciel tak przynudzał, że postanowiłam do każdego przedmiotu kupić sobie nową pościel.” 

„Śnił mi się surowy i oschły nauczyciel, którego zamieniłam w surowy i oschły makaron, zamykając go w torebce. Ja to mam te swoje sposoby.

Po pierwsze: za dużo sprawdzam prac, w których jest dużo błędów składniowych. Po drugie: sama za mało piszę. Po trzecie: intelektualizm nie zawsze jest spoko. Sen zapowiadał się całkiem dobrze i choć były w nim dzieci, to wyjątkowo nie było szkoły, tylko damsko-męskie spotkanie towarzyskie. I niektórzy już mieli się ku sobie, gdy usłyszałam: „Masz prześliczną...składnię”. Nie wiem co było dalej, bo się obudziłam. Ale strach pomyśleć.”

 


Błogosławieni, którzy wysłuchali i rozśmieszyli choćby jedno dziecko. Co mógłby jeszcze powiedzieć o Marcie człowiek, który drętwość gogiczną ma zdecydowanie powyżej średniej?


Wykorzystane tu fotografie i materiały pochodzą z profilu fb Marty Moves oraz z innych zasobów Internetu.