wtorek, 25 sierpnia 2020

Nowica, teatru stolica


Piotr Bussold był w Nowicy. Ja nie. Podróżuję palcem po mapie. Z Gorlic jadę szosą 977 w kierunku granicy polsko-słowackiej. Na Przełęczy Małastowskiej skręcam w prawo. Droga jest asfaltowa, ale bardzo wąska. Przyjemniej się nią idzie niż jedzie. Cztery kilometry i jestem na miejscu. 



Nowica leży u podnóża Magury Małastowskiej. Ma swoją historię i swoją teraźniejszość. Początki wsi sięgają XVI stulecia, a jej zabytki wieku XVIII. Jest tu greckokatolicka cerkiew i kaplica tego samego obrządku. Zachowało się sporo łemkowskich chyż. W Nowicy urodził się w 1909 roku ukraiński poeta Bohdan Ihor Antonycz…

Dojechać tu trudno, żyć niewiele łatwiej. Za to ma Nowica szczęście do organizacji non profit. Do wydarzeń kulturalnych również. Przy cerkwi działa Bractwo Młodzieży Greckokatolickiej Sarepta. Nieopodal ma swą siedzibę Stowarzyszenie Magurycz. Jest jeszcze Stowarzyszenie Przyjaciół Nowicy. Powstało w roku 2000. Działacze SPN próbowali uratować wiejską szkołę. W latach 2001-2004 rozkręcali w Nowicy szkołę niepubliczną. Oprócz szkoły działały w tym czasie we wsi świetlica, biblioteka i pracownia komputerowa. Od roku 2007  Stowarzyszenie Przyjaciół Nowicy prowadzi (we współpracy ze Stowarzyszeniem Magurycz) prace porządkowe i konserwatorskie na okolicznych cmentarzach z czasów I wojny światowej. Od 2008 r. SPN organizuje (wspólnie z Bractwem Młodzieży Greckokatolickiej Sarepta) festiwal teatralny INNOWICA. Od roku 2009 odbywają się w Nowicy plenery dla działających w Polsce, na Ukrainie, Białorusi i Słowacji malarzy-ikonopiśców. Również od  2009 r. wieś gości uczestników międzynarodowego festiwalu muzyki jazzowej i improwizowanej Jazz Bez, którego organizatorem jest Stowarzyszenie Artystyczne Dzyga ze Lwowa. 

W działalność SPN angażuje się szereg osób. Jedną z nich jest Piotr Bussi Bussold. Piotr ma 56 lat. Uczył się w SOS-ie. Niezawodna Gosia Brendel twierdzi, że było to w pierwszej połowie lat 80.



 Studiował w Akademii Teologii Katolickiej (dziś: Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego). Od wielu lat pracuje w kancelarii Teatru Narodowego. Piotr jest artystyczną duszą. Maluje. Pisze. Swoje wczesne utwory publikował w czasopismach „Na Przełaj”, „Radar” i „Nowy Medyk”. Z układaniem słów radził sobie świetnie już wtedy. Oto dowód: „Wiersz Krzysia”. Napisał go w wieku siedemnastu lat:

Czego ty od życia chcesz?

Czy ty aby dobrze wiesz?

Chcesz wolności, chcesz pieniędzy

Nie chcesz wegetować w nędzy.

Chcesz mieć w górach własną chatę,

Chcesz by każdy był ci bratem.

Czego Ty od życia chcesz?

Czy Ty aby dobrze wiesz?

Chcesz w muzycznej żyć krainie,

Chciałbyś Ozzie mieć na imię.

Chciałbyś ruszyć hen przed siebie,

Nie oglądać się za siebie.

Czego Ty od życia chcesz?

Nie dostaniesz - dobrze wiesz.


Czas na edycję tomików jego poezji przyszedł stosunkowo późno. W roku 2012 Bussi opublikował „Protoplastykon” (Wydawnictwo SPN). W roku 2013 ukazał się zbiór „W tancbudzie duszy” (Wydawnictwo Muzyka Odnaleziona). Ostatnio Bussold nagrał (wspólnie z muzykiem Bogdanem Mizerskim) płytę z wierszami z „Tancbudy”.



W latach 80., równolegle do exodusu starych mieszkańców, zaczął się w Nowicy napływ nowych. Przybywali najczęściej ze Śląska lub z centralnej Polski. Nie wiem, czy zainteresowanie Bussiego Nowicą datuje się na tamtą dekadę. Nie wiem, czy próbował w niej pomieszkiwać. Z całą pewnością poszukiwał pomysłów na ożywienie lokalnej tkanki społecznej. Chciał napełnić malowniczą formę beskidzkiego krajobrazu poetycką treścią. W poprzedniej dekadzie brał udział w krynickim Festiwalu Mniejszości Etnicznych „Świat pod Kyczerą”. Wpadł wtedy na pomysł festiwalu teatralnego, które łączyłby idee dialogu międzykulturowego, uczestnictwa w życiu artystycznym bliskim, niemalże „na dotyk” i przenikania się różnych dziedzin sztuki (teatr, poezja, muzyka, malarstwo, fotografia). Chciał pokazywać to co nowe w samej sztuce i w sposobie jej prezentowania. Chciał innowacji. W ten sposób zrodził się w jego głowie pomysł Spotkań Teatralnych INNOWICA. Odbywają się one co roku, na przełomie kwietnia i maja, w maju albo w czerwcu (w tym roku będzie to, wyjątkowo, wrzesień). Trwają na ogół trzy dni (w tym roku: dwa). Rozgrywają się w bardzo nietypowych okolicznościach. Nowica nie posiada sceny, estrady ani powierzchni wystawowych. Posiada za to interesujące obiekty (kaplica, cerkiew, szkoła) Są tu też dziedzińce i łąki. Przestrzenią działań artystycznych staje się naturalne otoczenie, co nadaje tym działaniom niepowtarzalny charakter i walor autentyczności.


Odbyło się już dwanaście edycji festiwalu. Przyjechały na INNOWICĘ znane trupy teatralne z Polski (Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice, Scena Plastyczna KUL, Teatr Biuro Podróży, Teatr Ósmego Dnia, Teatr Porywaczy Ciał, Teatr Światła Tadeusza Wierzbickiego, Teatr Węgajty, Teatr Wierszalin), z Ukrainy (Teatr Woskriesienie z Lwowa) i z Białorusi (Grodzieński Teatr Lalek). Oglądano tu również teatry nikomu nieznane. Pojawił się Jan Peszek.



 Grały  kapele ludowe (m.in. słynna Kapela Brodów). Śpiewał Adam Strug. W tym roku przyjedzie Marcin Świetlicki. 



 Widzowie pojawiają się tłumnie. Są wśród nich rdzenni mieszkańcy, są też nowi. Przyjeżdżają przyjaciele z różnych stron Polski, przybywają turyści. „Feeling” jest na ogół niesamowity. „Podczas trwania festiwalu stworzyła się silna integracja z mieszkańcami. Oni weszli w inny świat, a my wkroczyliśmy w ich świat. Dla obu stron, myślę, było to ciekawe doświadczenie i wyzwanie” - wspomina udział swojego teatru w INNOWICY Leszek Mądzik. 

Projekt ma bardzo silne wsparcie w środowisku organizacji pozarządowych. Honorowo patronują mu Wydawnictwo Czarne i Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Finansują go m. in. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej i Fundacja PKO. 

Piotr Bussold koordynuje INNOWICĘ i pełni w tym projekcie funkcję dyrektora artystycznego. Mogę sobie tylko wyobrażać, ile musi napisać pism, maili i sms-ów, ile odbyć spotkań. Musi być też na bieżąco z wszystkim, co się w życiu teatralnym dzieje. Odkrył w sobie talent animatora kultury i cały czas go szlifuje. Warto wspomnieć, że koordynuje również nowicką linię festiwalu Jazz Bez. Ma też swój udział w Międzynarodowych Warsztatach Ikonopisania.  


Przykład Piotra Bussolda zachęca. Przykład Piotra Bussolda budzi nadzieję. Sosersie, przeczytałeś ten tekst? Pomyśl teraz: gdzie jest Twoja Nowica? Zacznij jej szukać już dziś.


Wykorzystane w tekście fotografie pochodzą z zasobów Internetu.




niedziela, 9 sierpnia 2020

Niespokojny żywot Jarka Guły

W wieku 14 lat trafił na punkowy koncert. Wzięło go. Postanowił zostać punkowcem. I tak zrobił. Był rok 1979. Zakolegował się z Robertem Brylewskim, Tomkiem Lipińskim, Kazikiem Staszewskim, również z ludźmi z Dezertera. To środowisko nadal jest dla niego ważne.



Na kilka lat związał się z SOS-em. Nauki szkolnej było z tego dwa i pół roku, a klasy półtora, bo raz powtarzał. Tak naprawdę nie zamierzał się uczyć. SOS nie miał na niego pomysłu. Za to on miał pomysł na SOS. Był jednym z założycieli i aktywistów Praffdaty, twórczego kolektywu artystycznego, który parę razy wywrócił do góry nogami zasady obowiązujące w Ośrodku. Chociażby podczas słynnej Kolacji Wigilijnej w 1987 roku, kiedy członkowie grupy na oczach skonsternowanych pedagogów raczyli się winem. 

Praffdata działała również na zewnątrz Ośrodka. W radiowo-trójkowej „Godzinie prawdy” Michała Olszańskiego, Jarek wspominał performance (koncert młotków) „Pożegnanie Mostu Poniatowskiego” (1985?) i spektakl „Zburzymy Mur Berliński”, realizowany w zrujnowanym kościele ewangelickim w… Berlinie Wschodnim (1989). Swoją drogą, Praffdata zasługuje na oddzielny post albo kilka postów. 

Latami zmagał się z armią. Nie chciał iść w kamasze”. Działał w pacyfistycznym ruchu Wolność i Pokój. Dzięki WiP-owi zetknął się z ludźmi, którzy po dziś dzień są dla niego autorytetami: Marek Edelman, Jan Józef Lipski, Jacek Kuroń. To od nich uczył się, ze w życiu nie wolno stać z boku.   

W 1988 roku kupił, wraz z towarzyszką życia, Joanną Płachecką, gospodarstwo rolne w warmińskiej wsi Bałąg. Znali tę okolicę, bo od kilku lat osiedlali się w niej „alianci” z SOS-u. Oni przemieszkali tu trzy lata. Uprawiali przykładnie swój ogródek. Jarek nie byłby jednak sobą, gdyby nie spróbował zamieszać w życiu lokalnej społeczności. Zaczął od wieczorków poetyckich organizowanych w świetlicy wiejskiej w Gotkach. Potem kupił w Gotkach własny budynek i uruchomił tam wiejski klub-pub Gotki 5.  Był to jeden z pierwszych pubów w Polsce. Działo się tam sporo ciekawych rzeczy: Niedzielne Poranki, Dzień Dziecka, Dzień Kobiet (tylko dla kobiet), Dożynki. Konflikt z częścią lokalnej społeczności doprowadził jednak do rezygnacji z przedsięwzięcia. Trzeba było wracać do Warszawy. Domu w Bałągu Jarek nie sprzedał...

W życiu niespokojnego punkowca nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gotki 5 okazały się w miarę dochodowym biznesem. Jarek odkrył w sobie żyłkę biznesmena. No i poszło. Najpierw, razem z Wojtkiem Fromem, otworzyli nieformalną firmę obsługującą eventy piwne w północnej części kraju. Potem, już w Warszawie, uruchomili hurtownię piwa. Mieli magazyn, auta, sieć dystrybucji i profesjonalnych pracowników. Współpracowali z mniejszymi browarami (Biskupiec, chełmski Wist), ale na pewien czas przejęli również dystrybucję EB w stolicy. Przecierali w tej dziedzinie nowe szlaki.

Na przełomie wieków przyszła do Polski moda na clubbing. Jarek zainteresował się również tą branżą. Prowadził agencję koncertową. Sprowadzał zespoły i DJ-ów z całego świata. Zauważył, że ludzie chcą spotkań i wspólnej zabawy przy dobrej muzyce. Miał na oku odpowiedni lokal przy ulicy Burakowskiej, nieopodal Ronda Babka. Działał w ramach spółki. Tak powstała Piekarnia. Nie przetrwała dwóch lat. Guła założył więc własny klub, dwieście metrów dalej. Był to Centralny Dom Qultury, dziś już owiany legendą. Adres: Burakowska 12, naprzeciw dawnej fabryki koronek. Burakowska była wtedy na odludziu, można było robić koncerty plenerowe z nagłośnieniem nawet i 2 razy po 10 kilowatów. Mieszkańcy pobliskiego Cmentarza Powązkowskiego nie zgłaszali zastrzeżeń. Klub funkcjonował kilkanaście lat (2000-2014). To tu wystąpił Arrested Development (po raz pierwszy w Polsce!), Stereolab (jedyny raz w Polsce!), a także Jimi Tenor i Lee Scratch Perry. Z polskich formacji: m.in. Bikini, Brygada Kryzys, Lao Che, Pustki. Pojawił się też najstarszy zespół ska czyli Skatalites (starsi panowie na wózkach inwalidzkich!). Było wiele imprez cyklicznych (m. in. Marlejki, Miasto Kobiet). Koncert z okazji 60-lecia uchwalenia Deklaracji Praw Człowieka (2008), transmitowała TVP Kultura. Zagrał składający się z uchodźców zespół FunDaMental (taki arabski Sex Pistols). 


Zamknięcie CDQ poprzedziły kłopoty finansowe. Można podsumować je krótko: Internet zabił życie klubowe. Lekarz Jarka protestował: jak długo można żyć zarywając trzy-cztery noce w tygodniu?! Po życiu klubowym - oprócz wspomnień - zostało mu osiem terabajtów muzyki. Założył fundację Kopalnia Złota. Rozpoczął wydawanie kolekcjonerskiej serii płyt, na którą złożyć się miały nagrania z koncertów w Piekarni i CDQ. Zamierzał wydać ich pół setki. Dochód zaplanował przeznaczyć na swój kolejny pomysł: Dom Niespokojnej Starości w Bałągu. W skrócie projekt wyglądał tak: w murowanej oborze miało powstać osiem pokoi, kuchnia i jadalnia, w drewnianej stodole: dom pracy  twórczej. Koszt: milion złotych! Mieszkańcami mieli być znajomi Jarka, którzy mieli niespokojne życie i takiej chcieliby starości. Nie wiem jak posuwają się prace nad tym projektem. Wiem, że jest szalony i genialny.

Czy o czymś nie zapomniałem? Ach tak, Jarek Guła jest działaczem sportowym. Od 1993 roku organizuje corocznie Mistrzostwa Świata w Rzucie Młotkiem do Telewizora. Impreza odbywa się na jego łące w Bałągu. Prasa jest mile widziana, telewizja - nie.  Są dwie konkurencje: Pal Secam (wszyscy rzucają jednocześnie do jednego telewizora) oraz Rzut Terenowy (uczestnicy pokonują półtora kilometra, zbliżając się do celu wraz z kolejnymi rzutami; wygrywa ten, kto pierwszy trafi w telewizor). Co roku pojawia się w Bałągu kilkudziesięciu zawodników i drugie tyle kibiców. Są dyplomy, mistrzowie otrzymują puchary. Jarek próbował też organizować Mistrzostwa Świata w Kolarstwie Wodnym (trzy edycje w Ostródzie) oraz Mistrzostwa Świata w Puszczaniu Patyczków (cztery edycje, również w Ostródzie). 

„Za mną jest to wszystko, co do tej pory zrobiłem” - powiedział w 2015 roku Michałowi Olszańskiemu. Czy  ten człowiek kiedyś się zatrzyma? Nie sądzę.


Wykorzystane w poście fotografie pochodzą z zasobów Internetu.