wtorek, 21 marca 2023

Jak rozmawiać trzeba z psem.

Jakiś czas temu wyświetlił mi się na profilu fb post, którego treść mocno mnie poruszyła. Post dotyczył pomocy udzielanej przez autorkę i jej przyjaciół (w tym przyjaciół w tamtych dniach poznanych) uchodźcom z Ukrainy. Rzecz działa się w zimowych i wiosennych dniach 2022 roku w EXPO przy ulicy Modlińskiej. Chodziło również o organizowanie karmy, leków i tymczasowej opieki domowej dla przywiezionych przez uchodźców zwierząt. Autorka z wyczuciem kreśliła emocjonalny wymiar tamtej sytuacji: „(…) widzę pełen przekrój wszystkich faz depresji, zespołu stresu pourazowego, tęsknoty. Doświadczam zalewu życzliwości (…). Co za siła u tych kobiet, dzieci i ich zwierząt!”. Opowiadała konkretne, poruszające historie. Takie jak ta o Triopie  i jej właścicielce. „Nie mogę zapomnieć i nigdy nie zapomnę pani, która uciekła z Doniecka z maleńką suczką Triopą. Triopa umiera podczas prostego zabiegu kastracji, mi pęka serce kiedy pani przyjeżdża odebrać Triopę - nigdy wcześniej (i nigdy później) nie widziałam takiego bólu w oczach. Pani milczy, ale od środka się właśnie rozpadła”.

Autorka tego posta to Zosia Broniatowska. Uczyła się w SOS-ie w latach 2005-2008. Z całą pewnością zauważona (do cichych osób nie należała😊), ale czy doceniona? 

Co działo się z Zosią później? Podążyła za swoją życiową pasją. Studiowała w Uniwersytecie Warszawskim. Kierunek: stosowana psychologia zwierząt. Jest więc z zawodu zoopsycholożką. W tej dziedzinie wiedzy znalazła wiele autorytetów, jednak jak sama pisze, największym wśród tych autorytetów jest dla niej Michele Minunno, włoski etolog związany z uniwersytetem w Bari.

Imała się różnych zajęć. W świetle wywiadu, którego udzieliła w kwietniu 2021 roku Tatianie Kolesnychenko, szczególnie ważna była dla niej praca w Ogólnopolskim Towarzystwie Ochrony Zwierząt „Animals”. Tak opowiadała o realizowanych przez nią w ramach OTOZ interwencjach: „To dzieje się nie tylko we wsiach. Tam rzeczywiście brak edukacji i bieda idą w parze ze złym traktowaniem zwierząt. Taki klasyczny przypadek, to właśnie zagłodzony pies na krótkim łańcuchu. Ale duża część interwencji dotyczy zwierząt żyjących w miastach. Ostatnio razem z policją i strażą pożarną odbieraliśmy dwa psy. Właścicielka zamknęła je w domu na dwa tygodnie, a sama w tym czasie imprezowała. Gdyby psy nie znalazły starej karmy, padłyby z głodu. W innym przypadku i to w centrum Warszawy, właściciel trzymał w mieszkaniu dwa psy na krótkim łańcuchu i w kolczatkach, ponieważ twierdził, że sikają w domu. Oba psy były odwodnione i zaniedbane, a jeden z nich dodatkowo w stanie skrajnego wychudzenia. (…) Zazwyczaj są zaskoczeni (to o właścicielach prywatnych hodowli). Dociekają, kto nas „napuścił”. Bywa, że reagują agresywnie - próbują nas wypychać, szarpać się. Kiedyś oberwałam drewnianą laską i od tego czasu zawsze zakładam kamizelkę taktyczną. Na szczęście jednak do rękoczynów dochodzi bardzo rzadko. Pewnie ma na to wpływ fakt, że jeździmy ubrani w mundury, więc ludzie nie pozwalają sobie na dużo. (…) Jeśli istnieje zagrożenie dla życia lub zdrowia zwierzęcia, wtedy możemy wejść na teren bez pozwolenia właściciela nieruchomości i natychmiast je odbierać. Priorytetem jest uratowanie mu życia. W innych wypadkach kontrolujemy warunki bytowe, w jakich jest trzymane zwierzę i jeśli nie ma drastycznych naruszeń, przekazujemy właścicielowi zalecenia, które ma obowiązek wdrożyć. Po kilku dniach wracamy na kolejną kontrolę.”

Trudna, stresująca, niewdzięczna praca. Zarobki z tego co czytam, niezbyt efektowne. Pojawia się w niej jednak czasem satysfakcja w postaci wyraźnej zmiany nastawienia konkretnych ludzi wobec zwierząt.

Od jakiegoś czasu Zosia mówi o OTOZ „Animals” w czasie przeszłym. Zajmuje się petsittingiem czyli zawodową opieką nad zwierzętami w ich domowym środowisku. W ramach firmy „Piesuleńki i ich historie” proponuje spacery w połączeniu z rozwiązywaniem psich problemów lub też towarzyszenie procesowi adopcji psa w rodzinie. „Współpracę z psem opieram na wzajemnym zaufaniu, szanowaniu swoich granic, umiejętnym ich wyznaczaniu (poprzez dialog wyłącznie), słuchaniu się. Cenię sobie szczerość opiekuna, pokorę wobec psa i świadomość jego potrzeb, nie tylko tych emocjonalnych. Nie cenię ani trochę traktowania psów z poziomu „samca alfa”, wykorzystywania ich i metod współpracy opartych na przemocy, jakiejkolwiek.”

Kiedy czytam wypowiedzi Zosi, wychodzi ze mnie konserwatywna natura: najpierw pomagałbym ludziom, a dopiero potem zwierzętom. Ona zaczyna od zwierząt, ale jeśli ruch w tym kierunku może prowadzić ją w konsekwencji do hali pełnej uchodźców (sam nie miałem odwagi tam pojechać), to ja jestem „za”.


Fotografie pochodzą z różnych zasobów Internetu.