niedziela, 15 maja 2022

Warszawa we właściwym świetle

Czarek Przybyłowski jest absolwentem SOS-u z roku 2005. Jak sam deklaruje, świata jeszcze nie zmienił. Działa w Radio Kapitał. Jako T Raindrop. Gra muzykę elektroniczną: techno, dub techno, dubstep, IDM, trance, cumbia, tropical bass, reggae (większości z tych nazw, mówiąc szczerze, nie rozumiem). Zajmuje się również fotografią cyfrową. Od jakiegoś czasu zamieszcza na jednym ze swoich profilów fotografie Warszawy. Fotografuje osiedle Stegny i pobliski Ursynów, ale nie tylko. Ujęły mnie jego ujęcia. Miasto Czarka jest prawie bezludne. Spokojne, niemal statyczne. Nie zatrzymuje jednak widza w miejscu. Proponuje, żeby pójść kawałek dalej. Wskazuje kierunek tej wędrówki. Te zdjęcia przesycone są światłem. Chciałoby się powiedzieć: ciepłym, ale to nieprawda. Powiedzieć raczej trzeba: uspokajającym. To miasto jest stonowane, a tym samym wolne od wszelkiej agresji. Jest moje. Czuję się, jakbym sam szedł właśnie tymi chodnikami, a obiektyw był moim spojrzeniem. A Wy - jakie macie wrażenia?















         

Fotografie pochodzą z profilu Cezary Przybyłowski priv.


























piątek, 6 maja 2022

Pedagogika, która zmienia świat.

Są życiorysy, których napisać się nie da. Tak dzieje się z życiorysem Lucyny Bojarskiej. Brak w nim awansów i spektakularnych sukcesów. A trudno jest pisać o codziennej, żmudnej pracy u podstaw. Niełatwo jest opowiadać o nieustającym, pełnym życzliwości dialogu z bliższym i dalszym otoczeniem.

Cicha i skromna. Uważna i pracowita. To z zewnątrz. W środku - wulkan energii i ocean pomysłów. I ta jej niezwykła umiejętność urealniania, uzgadniania i wprowadzania w życie tychże pomysłów! Puste, akademickie słowo „pedagogika” staje się dzięki Lucynie ciałem społecznego konkretu. Ta kobieta ma fenomenalny wręcz dar odkrywania tego, co ludzi łączy i aranżowania tego, co prospołeczne.

Od lat cierpliwie buduje niezbędne w demokratycznym społeczeństwie instytucje. Współtworzyła SOS, ten z czasów Michała „Miśka” Olszańskiego. Na początku lat 90. budowała razem z Łukaszem Ługowskim i Grażyną Budką fundamenty KĄT-a. Potem powołała do życia - ex nihilo - społeczne Biuro Rzecznika Praw Ucznia przy stołecznym Kuratorium Oświaty. Była pierwszą w Warszawie (i chyba w całej Polsce) rzeczniczką praw ucznia. Pozyskiwała przez lata kapitał społecznego uznania dla działalności Biura Rzecznika Praw Dziecka. Jest podporą szkolnej społeczności w śródmiejskiej Siedemnastce. Na stronie internetowej tej szkoły, czytamy o pełnionej przez nią funkcji (bo chyba nie stanowisku). Jest tam aktywistką.

Zainicjowała wiele ważnych zmian. W skali makro i w skali mikro. Propaguje od lat ideę praw dziecka. Wymaga to olbrzymiej cierpliwości. Wszak przepisy zmieniają się szybciej niż ludzka mentalność i wynikające z niej nawyki. Miała istotny udział w pracach nad wdrożeniem nowego modelu obecności rodziców w polskiej szkole publicznej w postaci rad rodziców. Jest też pionierką gimnazjalnej samorządności. Sprawić, żeby uczniowie chcieli zająć się swoimi sprawami, nie było raczej trudno. Ale, doprowadzić do  tego, żeby uwierzyli, że mogą coś osiągnąć, było już o niebo trudniej. Lucynie udało się przekonać cały szereg szkolnych społeczności, że chcieć to móc. Zrobiła też wiele, aby zjednać licznych nauczycieli dla tutoringu, metody pracy, która pozwala nie zgubić podmiotowości i indywidualności ucznia. Drobny przykład zmiany: realizowany przez nią konkurs „Siadaj i pisz” sprawił, że Siedemnastka jest od lat „pisząca”.

Przeprowadziła tysiące zajęć warsztatowych. Uczestniczyła aktywnie w setkach konferencji. Napisała dziesiątki artykułów. Jest współautorką chętnie czytywanych poradników. Ma też na koncie trzy autorskie publikacje książkowe. Ich tematyka (dyscyplina w szkole, autorytet nauczyciela, samorząd uczniowski) pokazuje, że Lucyna nie uprawia teorii, a upowszechnia wiedzę i popularyzuje dobre praktyki.


 „Czytając poszczególne rozdziały” - pisze Joanna Wnęk-Gozdek, recenzentka jednej z jej książek - „ma się wrażenie, jakby L. Bojarska siedziała razem z nami i w niezwykle spontaniczny sposób dzieliła się swoimi obserwacjami, różnymi przemyśleniami, historiami zasłyszanymi oraz przeżytymi. Forma tych rozważań jest bardzo lekka. Zresztą już we wstępie autorka wprowadza czytelnika w klimat książki oraz jej strukturę: ,,zawsze miałam ochotę napisać właśnie dla nich (nauczycieli - przyp. rec.) książkę z „gotowymi przepisami”, z którymi można się kłócić, nie zgadzać, modyfikować”. I rzeczywiście, w niektórych momentach sama L. Bojarska prowadzi rozrachunek z własnymi koncepcjami i działaniami. Czytelnik ma wrażenie, że jest świadkiem głośnego myślenia autorki.”

Recenzentka zwraca również uwagę na przystępność języka, którym posługuje się autorka. I słusznie, bo komunikatywność jest mocnym atutem Lucyny. Porozmawia bez problemu z ministrem, znajdzie też wspólny język z panią, która sprząta.  I będzie to skuteczna komunikacja. Dowcipna, czasem dosadna. Lucy jest sprawną i niestrudzoną organizatorką. Mistrzynią researchu. Świetnie porusza się w świecie znaków. Kocha plakaty i mapy myśli.



Jej podejście do świata (pogoda ducha, ascetyczny styl życia, dowartościowanie przyrody, ofiarna pomoc ludziom i zwierzętom) jest mocno franciszkańskie. Chodzi o franciszkanizm niekościelny. Podejrzewam, że są tacy, którzy widzą w niej świętą.

Mogę te wszystkie myśli formułować bezkarnie. Lucyna tego tekstu nie przeczyta. Po pierwsze: unika Internetu. Po drugie: bawi właśnie nad morzem z grupą ukraińskiej i polskiej młodzieży.  


Fotografie pochodzą z profilu fb Siedemnastki.