piątek, 31 maja 2024

Jej portret. Rzecz o Asi Ożarowskiej.

Uparłem się, żeby portretować na tym blogu ludzi SOS-u. Dobry (solidny) portret ma swoje wymagania. Chciałoby się portretowaną osobę pokazać. Byłoby dobrze uchwycić przełomowe momenty jej życia. Przydałoby się przywołać ważne miejsca i istotne daty…

W przypadku Asi Ożarowskiej dysponuję jedną fotografią, szczątkami informacji o współtworzonej przez nią instytucji i garścią wspomnień sprzed trzech dekad. Zadanie stoi więc przede mną karkołomne. Myślałem w ten sposób już trzy lata temu, teraz jest jeszcze gorzej: wspomnienia gasną jak świece.

Dlaczego chcę pisać o Asi? Z kim bym o niej nie rozmawiał, słyszę zdania: „stała się dla mnie bardzo ważną osobą”, „tak wiele jej zawdzięczam” „spotkanie z nią zmieniło moje życie”. Została w pamięci. Asia „Oko” Gośniowska zwróciła się kiedyś do niej: „nie ma dnia, żebym o Tobie nie myślała”. Chyba dalej tłumaczyć nie muszę…

Wykształciła się w psychologii. Trafiła do SOS-u w roku 1993 (późny grocholit). Oczekiwano, że stworzy kontynuację dla wysoko ocenianej pracy Marty Bieniasz, Grażyny Budki i Moniki Turskiej. SOS składał się w tamtych czasach z takich oczekiwań. Asia stworzyła jednak własny styl.  Niepowtarzalny. Niby niepozorna, ale zaznaczająca swoją obecność. Wysoka, szczupła sylwetka. Długie włosy, rozpuszczone albo spięte z tyłu głowy. Dżinsy i żakiet dopasowane do figury. Skupiona, poważna i uważna. Pełna szacunku do innych, empatyczna. Wrażliwa, niektórzy mówią nawet: czuła. Mądra i stanowcza. Wypowiadała się z pozycji autorytetu i tego autorytetu jej nie odmawiano. Była dzielną osobą.

Większość ważnych rzeczy wydarzyła się za zamkniętymi drzwiami jej gabinetu (mowa raczej o pomieszczeniu, gabinetów w tamtym czasie nie było). Nie jestem w stanie powiedzieć, jak przebiegały rozmowy Asi z podopiecznymi SOS-u. W żadnej z nich nie uczestniczyłem. Wiem za to, że nasi obecni uczniowie mówią: „idę do psychiatry”, „muszę porozmawiać o tym z terapeutą”. Mówią nie o osobach, a o specjalistach. Wtedy mówiło się po prostu: „muszę to przegadać z Asią” albo: „idę na rozmowę do Joanny”. Wsparcie nie dysponowało gabinetem, biurkiem, kanapą i plikiem recept. Wsparcie miało po prostu ludzką twarz. Twarz Asi.

Nie wiem, ile kosztowało ją tych kilka lat w SOS-ie. Ile ich było, nie jestem pewien: na naszym profilu jest informacja, że pracowała do 1996, ale znam takich, którzy pamiętają ją z 1998 roku (to już by było rzymowiecze). Sądzę, że koszty były wysokie. Problemy sosersów były/są liczne i złożone, a w tamtych czasach pracowało się bez zaplecza instytucjonalnego i superwizji.

Słabo znam jej dalsze losy. Wiem, że zatrudniła się na jakiś czas w korporacji (Asia Gośniowska podpowiada: jako rekrutatorka w Enei). Wiem, że współtworzyła niezbędne dla młodocianych przestępców z zaburzeniami psychicznymi miejsce, jakim był Krajowy Ośrodek Psychiatrii Sądowej Dla Nieletnich. Ośrodek ruszył w roku 2004. Z pewnością włożyła w to całą siebie. W Internecie nie można znaleźć zbyt wielu informacji na ten temat: publiczność interesuje się bardzo (często w niezdrowy sposób) drastycznymi przestępstwami dokonanymi przez młodych ludzi, ale dalszy los tych młodych obchodzi raczej nielicznych. Opowieść o jej pracy w KOPSN (podpowiedź Asi Gośniowskiej: w roli wicedyrektorki) pozostaje nieznana. Obiecała mi kiedyś, że o tym napisze. Nie udało się.

W czasie pogrzebu Asi (2018) odprawiający mszę ksiądz mówił o jej nawróceniu. Można by uznać, że przyczyniły się do niego jej wrażliwość i zamiłowanie do porządku. Wszystko zaczęło się, kiedy próbowała ratować rozrzucone przez kogoś po osiedlu Stegny i deptane przez przechodniów „święte” obrazki. Chyba w tym samym okresie zwierzyła się Ewie Malinowskiej, że świetnie by się czuła w roli klauzurowej zakonnicy.

Nie dostała zbyt wiele czasu, żeby pracować nad rozwojem odnalezionej wiary. Przyszła choroba nowotworowa, najpierw się ujawniła, z czasem zaatakowała gwałtownie. Na tym najtrudniejszym etapie wspierały Asię (m.in.) Gosia Brendel i Asia „Oko” Gośniowska. Była dzielną osobą. Również wtedy. Szczególnie wtedy.


Fotografie pochodzą z różnych zasobów Internetu.