W
ostatnich latach wciąż było o nim głośno. Rozstanie z mediami publicznymi
(2019-2020); w tle polityka. Zarzuty o naruszanie (w przeszłości) autonomii
cielesnej koleżanek z redakcji (2020, 2024); w tle moralność i obyczajowość. Ekscytacja
orientacją seksualną jego syna (2018-2024); w tle ludzka ciekawość. Można by
dojść do wniosku, że Michał Olszański jest skandalistą. A on jest po prostu wszystkim
znaną twarzą z ekranu i głosem z głośnika, który wszyscy znają, a za to płaci
się wysoką cenę. Nie odniosę się do wspomnianych przed chwilą wątków. Zajmowała
się nimi cała Polska. Chciałbym napisać w tym tekście o drodze zawodowej
Michała. Szukał na tej drodze zmian, ale dbał też o konsekwencję.

Pochodzi
z Kielc. Smykałkę dziennikarską wyniósł z rodzinnego domu (oboje rodzice
wykonywali ten zawód). Postawił jednak na resocjalizację i pracę z młodzieżą. W 1977 roku
ukończył Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego. Razem z
Katarzyną Miller pracował w klubach mieszkańców na warszawskich osiedlach
Piaski i Ursynów. Zaangażował się w działania Solidarności. Potem upomniał się
o niego SOS:
- (…) trafiłem
do zespołu Jacka Jakubowskiego, znanego psychologa, szefa Polskiego Towarzystwa
Psychologicznego, który troszeczkę w opozycji do Marka Kotańskiego też
zajmował się młodzieżą z uzależnieniami. Jakubowski wypracował swój własny
styl pracy i miał bardzo duże sukcesy. Dziś ci z tych pierwszych
ćpunów kompociarzy, którzy przeżyli, potwierdzają, że SOS był dla nich jedyną
możliwą szansą odbicia się. (…) Trafiłem tam w ’82
roku i pracowałem jako wychowawca do ’85. A jak Jacek był już
totalnie przemęczony i chciał zrezygnować, udało się mnie wrzucić na
dyrektora. Mimo że miałem wcześniej polityczną wpadkę, bo mnie aresztowali
w stanie wojennym.

W SOS-ie zapamiętano
jego zaangażowanie, charyzmę i poczucie humoru. Zosia Ochab opowiadała, że
Misiek (tak go tutaj nazywano) potrafił przyjść na dyżur i zakomunikować
obecnym w Ośrodku: „Idziemy lepić bałwana”. No i zbuntowana młodzież podążała
za Miśkiem lepić bałwana. Twórca SOS-u, Jacek Jakubowski dostrzegł w nim
świetnego lidera. Z nadania Jacka rządził SOS-em przez siedem trudnych lat (1985-1992).
Jakim był dyrektorem? Lucyna Bojarska wspominała swoją pierwszą wizytę na
Grochowskiej:
- Mój
przewodnik podszedł do grupy, która z uwagą przeglądała jakieś fanziny i
oglądała bajeranckie koszulki: - Misiek, ktoś do ciebie. No dobra. Ale ten
facet z kółkiem w uchu i w spranej koszulce jakiejś angielskiej kapeli na pewno
nie wyglądał na dyrektora. Rany! Inny świat. Misiek spojrzał uważnie i odłożył
zina: - Słucham?

Dyrektor
z długimi włosami, kucykiem i kółkiem w uchu. Nie przypadkiem tytuł jego
opracowania o Szkolnym Ośrodku Socjoterapii brzmiał: „Alternatywni dorośli
alternatywnej młodzieży” (Warszawa 1988). Był uważny i serdeczny. Potrafił porozmawiać z
każdym z pracowników i podopiecznych, zapytać o to, co go gryzie. Pamiętał te
rozmowy. Dawał wsparcie. Był też świetnym showmanem. Prowadzone przez niego obrady forum
do dziś kojarzą się z nieustającymi salwami śmiechu uczestników. Potrafił mówić
rzeczy niepopularne. Nie podlizywał się społeczności. Nie miał z racji
pełnionej funkcji żadnych przywilejów. Nie dysponował gabinetem. Krążył po SOS-ie, ważne sprawy załatwiając „w
biegu”. Starał się
kontynuować dzieło Jacka. Ten styl pracy wyczerpał dość szybko jego
siły. Jak sam opowiadał:
- (…) po
dziesięciu latach mocnej eksploatacji dobitnie poczułem, że muszę to skończyć. (…)
Mieszkaliśmy z Magdą (żona Michała Olszańskiego - przyp. JS) na Ochocie,
na drugim niż SOS końcu Trasy Łazienkowskiej. Przy Pomniku Lotnika, dodatkowo
był to parter. Genialny punkt, każdemu było po drodze, toteż mieszkanie szybko
się stało świetlicą. Od rana do wieczora przychodzili dawni bądź aktualni
uczniowie. Aż zauważyliśmy, że zasłaniamy wieczorem okno, tak żeby nie widzieli,
że Olszański jest i można wpaść na herbatę. Trzeba więc było z tym
skończyć.
Przeniósł się do mediów. Był w końcu synem dziennikarzy. Postawił na dziennikarstwo sportowe:
-
„Wskoczyłem” do sportu na początku lat 90. (zakładam, że był to rok 1992 -
przyp. JS). Zmieniłem zawód - przeszedłem z oświaty, z pracy z trudną młodzieżą
do Radia Kolor, gdzie zaproponowano mi dziennikarstwo sportowe. To był dla mnie
dziewiczy teren, ale miałem tradycje rodzinne, bo mój ojciec zajmował się
sportem.
W 1995 podjął pracę w radiowej Trójce, dla której
również , przez całe lata, prowadził audycje sportowe („Trzecia strona medalu”, „Potrójmy
o sporcie”). Podczas mundialu w Niemczech w 2006 roku współpracował też z
Polsatem. Nie ograniczył się do relacjonowania sportowych wyczynów. Włączył się w
przedsięwzięcie o nazwie Olimpiady Specjalne Polska. Został jego ambasadorem. Do
dziś propaguje idee tego ruchu. Działa na rzecz tworzenia pozytywnego wizerunku
osób z niepełnosprawnością intelektualną i ich społecznej inkluzji realizowanej
poprzez sport:
-
Dla mnie to fenomenalny pomysł. Po pierwsze, pozwala tym osobom wyjść z domu.
Przecież w Polsce przez wiele lat było tak, że ich praktycznie się nie
widziało. Tymczasem poprzez trening, poprzez sport, poprzez kluby, poznają oni
swoje możliwości - tłumaczy.
Szkoli zawodników
Olimpiad Specjalnych w zakresie autoprezentacji oraz wypowiedzi publicznych. Jest
ich rzecznikiem. Relacjonuje zawody międzynarodowe i krajowe, w tym Światowe
Igrzyska Olimpiad Specjalnych (letnie i zimowe). Prowadzi eventy organizowane przez Olimpiady Specjalne
Polska. W roku 2015 za zaangażowanie dla tego ruchu otrzymał Złoty Krzyż
Zasługi. Dostrzega nietypowość i wyjątkowość sportu osób z niepełnosprawnością
intelektualną:
-
Jest coś fantastycznego w tej ich rywalizacji. Nie ma zawziętości, która
towarzyszy skomercjalizowanemu sportowi, podporządkowanemu mediom, pieniądzom,
biznesowi. Jest za to taka spontaniczność. Prawdziwość reakcji. Tam nikt
niczego nie udaje. Z Olimpiad Specjalnych wynoszę ogromną świeżość. Jest w nich
taki sport, którego już trudno szukać na wyczynowych arenach.

Sport to jednak
nie wszystko. Michał jest mistrzem prezentacji telewizyjnego reportażu. Od
ćwierć wieku, choć z przerwami, pozostaje twarzą „Magazynu Ekspresu Reporterów”.
Ten reporterski program emitowany
jest w Telewizji Polskiej od 1999 roku. Zapewnił swoim twórcom cztery Telekamery,
w tym jedną złotą. Był i jest nagradzany w różnych konkursach za
poruszanie problemów społecznych i humanitarne do nich podejście.
Cieszy się nieustającym zainteresowaniem widzów. Michał Olszański prowadził go
naprzemiennie z Martą Kielczyk. Od 2018 roku dołączyła do nich Barbara Włodarczyk. W
2020 roku Michał został odsunięty od prowadzenia MER. Wrócił do niego w roku
2024. Redakcja programu współpracuje z najlepszymi reporterami regionalnych
ośrodków TVP. Docierają oni wszędzie, gdzie dzieje się coś ważnego. Pokazują zwykłych
ludzi, ich sukcesy i porażki, radości i smutki.

Dla porządku
zaznaczmy również, że Michał Olszański przez wiele lat prowadził w telewizji publicznej
poranny program „Pytanie na śniadanie”, pokazując się w nim m.in. z Maciejem Dowborem, Iwoną Kubicz, Anną Popek oraz Moniką Zamachowską (Richardson).
Warto
poświęcić więcej uwagi jego działalności radiowej. W Programie 3 Polskiego
Radia nadawano przez dłuższy czas (na ogół w piątek) „Godzinę prawdy”. W latach
2011-2020 odbył w ramach tej audycji przeszło pół setki rozmów. Odwołując się
do redakcyjnego opisu:
- (…) siłą „Godziny prawdy”
są nie tylko znakomici rozmówcy i ich ciekawe, często dramatyczne historie, ale
również osoba Michała. To Michał, jak mało który dziennikarz, potrafi słuchać,
ma w sobie empatię oraz ciekawość, którą nazwałabym ciekawością dziecka. Jego
bezpretensjonalny styl bycia i sposób prowadzenia rozmowy, otwierają
najbardziej zamkniętych. Michał potrafi dotknąć sedna sprawy, nie dotykając
rozmówcy.
Nic dodać, nic ująć. Bohaterowie wywiadów to niejednokrotnie
osoby z pierwszych stron gazet, np. Robert Biedroń, Marek Dyjak, Krystyna
Janda, Władysław Kozakiewicz, Monika Kuszyńska, Jerzy Owsiak czy Szewach Weiss.
Obok nich wzięli w nich udział ludzie mniej znani, ale nie mniej interesujący,
np. (z kręgów sosowych) Jarosław Guła, Piotr Romanowski czy Mirosław Wieteska.
Prowadzący program dopatruje się jego sukcesu w umiejętnościach, które nabył w
SOS-ie:
- Myślę, że
prawie dziesięć lat pracy z tymi młodymi ludźmi, gdzie myśmy nie trzymali
dystansu nauczyciel - podopieczny, bardzo mnie ukształtowało i teraz
procentuje w innej już przestrzeni. Myśmy tam pracowali na bardzo bliskich
emocjach. Mieliśmy raz w tygodniu niesamowite spotkania i ja właśnie
wtedy, myślę, nauczyłem się wysłuchiwania tego, co ktoś mówi. Było to niezwykle
ważne, ponieważ ci młodzi pogubieńcy zawsze mieli poczucie, że nikt nie chce
ich słuchać.”
W roku 2020
musiał odejść z Trójki. W 2021 r. podjął pracę w Radio 357. Stworzył tam
audycję „W cztery oczy”, w bardzo podobnej formule. Jest mistrzem rozmowy.
Pełen uwagi, taktu i szacunku dla swych rozmówców. Słucha ich opowieści, ale
równocześnie konfrontuje ich z rzeczywistością. Prowadzi ich drogą szczerości.
Zupełnie jak kiedyś w SOS-ie. I tak wygląda klamra, która łączy dwa ważne
okresy życia Michała Olszańskiego w jedną, myślę, że spójną całość.
Fotografie pochodzą z zasobów Internetu.