To
jasne, że piszę ten tekst poruszony wiadomością o jej śmierci, jednak nie jest
to tekst okolicznościowy Szczerze mówiąc, nie planowałem pisać o Kalinie.
Założenia tego bloga (są tacy, którzy twierdzą, że nie ma on żadnych założeń)
kierują uwagę czytelników ku jednostkowym lub zbiorowym dokonaniom w skali
makro bądź mikro. A koncentracja na dokonaniach nie doprowadzi nas do Kaliny. Gdyby jednak skupić uwagę na kwestii wpływu na
innych ludzi, wtedy od razu zobaczymy Kalinę jako postać niezwykłą.
Oddajmy głos sosersom:
Ech....druga połowa lat 80. … znosiła mnie z uśmiechem.
Kalina, wspominałam Cię tak często przez te 28 lat... tyle mądrych rzeczy mi powiedziałaś... dziękuję, że mogłam Cię poznać.
Kalina była jedną z ważniejszych osób w moim życiu i dzięki niej, jako nauczycielowi, ale bardziej przewodnikowi życiowemu, stałem się tym kim jestem, a nie np. narkomanem w ośrodku.
Warto sobie uświadomić, że nie są to laurki od grzecznych dzieci z dobrej szkoły. To wypowiedzi ludzi, którzy byli w tamtych czasach młodzi i mocno zbuntowani!
W SOS-ie nazywano ją Siekierą. Wyrażała się jasno i dobitnie. Stawiała granice, których nie dało się rozciągnąć. Niepokornej młodzieży było to potrzebne. Zakwestionowanie autorytetu instytucjonalnego wiązało się - wbrew pozorom - z głodem autentycznego autorytetu. Ona miała go w nadmiarze. Była czytelna. Szczególnie dla osób psychopatycznych. Uchodziła za specjalistkę w dziedzinie psychopatologii. Wkraczała z interwencją tam, gdzie innym wychowawcom opadały ręce. Tę jej skuteczność miałem okazję obserwować we wczesnych latach 90. W wyniku rozłamu, który nastąpił w społecznej Dwudziestcepiątce, jej klasa trafiła do społecznej Siedemnastki. Przyjeżdżała tam raz-dwa razy w tygodniu. Trudno jest prowadzić klasę z doskoku. Ona to umiała. Kiedy po korytarzach Siedemnastki roznosiła się wieść, że przyjechała Kalina, dziewczyny z jej klasy potrafiły chować się gdzie popadło, nawet w toalecie. Był to jednak tylko rodzaj zabawy. Dobrze wiedziały, że „opieprz”, który za chwilę zbiorą, rzeczywiście im się należy. Była dla nich kimś na tyle ważnym, że znosiły bez szemrania wszystko, nawet kąśliwe uwagi o „myśleniu macicznym”.
Stawiała na kompetencję. Dążyła do niej. To nie przypadek, że dawny podopieczny określa ją jako nauczycielkę, a nie jako wychowawczynię. Widać to również w drugim okresie jej zawodowego życia, zwłaszcza podczas wieloletniej pracy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Była merytoryczna i pomocna innym. Podobnie działo się z jej blogiem. Na kolejne posty „Kalinin-gradu” czekały dziesiątki i setki jej przyjaciół. Bardzo sprawnie napisane, krótkie, przynosiły kompetentne informacje na temat zarządzania domem i robótek ręcznych. Ktoś powie: jakie to banalne. Ale jakie potrzebne! No i recenzje. Książki, audiobooki, filmy i seriale. Z wszechobecnego chłamu umiała wydobyć prawdziwe perły. Była kopalnią wiedzy i poradnią kulturalną w jednym.
Czytelnicy bloga pytają:
Kto będzie teraz robić na szydełku na drutach? Kto będzie pięknie pisać o sztuce, filmach, książkach? Kto będzie walczyć z firmami komputerowymi, z pocztą, hydraulikami?
Ciężko będzie zaczynać
tydzień bez Kalinin-gradu, skąd teraz mam wiedzieć, co przeczytać, jaki film
zobaczyć, a na co szkoda czasu???
Podobno
nie ma ludzi niezastąpionych. Czy aby na pewno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz