Urodziła się i wychowała w trudnych czasach (okupacja, potem stalinizm). Pisała wiersze. Uczyła matematyki. Swoją pracą w kilku warszawskich szkołach zapisała piękną kartę. Wśród tych szkół był również SOS. Ale to nie wszystko. Włączyła się w działania społeczne. Jej nazwisko pojawia się w wielu wspomnieniach i opracowaniach historii niezależnego ruchu oświatowego. Chodzi o okres solidarnościowego karnawału i stanu wojennego. Współtworzyła wtedy koncepcję szkoły obywatelskiej, niezależnej od komunistycznego państwa. Współpracowała z Andrzejem Janowskim, Włodzimierzem Paszyńskim, Anną Radziwiłł, Mirosławem Sawickim i Krystyną Starczewską. Od końca lat 80. uczestniczyła w animowaniu szkół społecznych. Znalazło się wśród nich 1 Społeczne Liceum Ogólnokształcące („Bednarska”), a potem jej własne „dzieci”: 25 Społeczne Liceum Ogólnokształcące i Społeczne Gimnazjum nr 32. Po jej śmierci w 2000 roku te szkoły coraz częściej nazywano po prostu „Okońską”. Jako pierwsza z grona pracowników SOS-u (druga była Janina Zawadowska) została patronką placówki oświatowej! Czy ktoś może mi w tej sytuacji wytłumaczyć, dlaczego w SOS-ie nie praktykuje się pamięci o Marzenie Okońskiej? Dla mnie jest to niewytłumaczalne. Nie znam całej jej biografii. Przypomnę tutaj tylko najlepiej znane fragmenty. Warto.
W roku 1981 toczyły się negocjacje
oświatowej „Solidarności” z ówczesnym ministerstwem oświaty. Strona solidarnościowa
wystąpiła z projektem niezbędnych zmian w polskim szkolnictwie. Okońska była w grupie negocjatorów. Tak wspominała te rozmowy Krystyna Starczewska:
„Przede wszystkim
chodziło nam o to, by szkoła przestała być „placówką frontu
ideologicznego”, a stała się miejscem służącym rozwojowi dziecka, stąd
właśnie to zdanie otwierające nasze rozważania. Aby szkoła przestała być
miejscem indoktrynacji, należy odkłamać programy i podręczniki, zwłaszcza
historii, należy też przełamać państwowy monopol edukacyjny, dopuszczając do
organizowania szkół z ciekawymi autorskimi programami nauczania
i wychowania. Największą konsternację ówczesnych oświatowych decydentów wzbudziło
to w naszym przekonaniu całkowicie oczywiste zdanie, że „szkoła służyć ma
dziecku”. Przecież szkoła zawsze służyła jakimś celom nadrzędnym - Kościołowi,
państwu, takim czy innym celom społecznym… Ale dziecku? To było nie do
pomyślenia!”
W tym samym 1981
roku Włodzimierz Paszyński wspomagany przez Marzenę Okońską, tworzył w XXXIX LO
im. Lotnictwa Polskiego (popularny „dewulot”) pierwszą w Polsce klasę autorską.
W audycji Rozgłośni Harcerskiej tłumaczyli oboje Joannie Janeczek, że dążą do
zmiany celów nauczania i wychowania: w miejsce ludzi przygotowanych do
konkretnych ról społecznych chcieliby widzieć absolwentów samodzielnych,
twórczych, myślących i wrażliwych. Planowali indywidualizowanie edukacji. Zamiast
„wkuwania” materiału zamierzali zaproponować młodym dyskusje i wspólne wyjścia
do kina, teatru i muzeum. Od dyrekcji i rodziców oczekiwali zaufania i swobody
ruchów… Szczerze mówiąc, nie wiem, jak długo istniała ich klasa.
Przyszedł stan wojenny. O swobodzie ruchów i reformowaniu oświaty nie było mowy. Wiosną 1982 roku środowiska solidarnościowe powołały do życia podziemny Zespół Oświaty Niezależnej. Stanowił on jeden z elementów koncepcji „społeczeństwa podziemnego”, sformułowanej przez Wiktora Kulerskiego. ZON wspierał opozycyjne inicjatywy młodzieżowe. Przede wszystkim ułatwiał tworzenie uczniowskich grup samokształceniowych. Organizował wsparcie i pomoc dla niezależnej działalności oświatowej w całym kraju (serie wykładów, sesje naukowe, ruch wydawniczy, niezależne biblioteki). Okońska, będąc członkinią ZON-u, brała udział w tych działaniach. Współtworzyła wychodzące w tzw. drugim obiegu pisma „KOS” (dwutygodnik społeczny) oraz „Tu teraz” (pismo dla nauczycieli). Współpracowała z podziemnymi Zeszytami Edukacji Narodowej oraz miesięcznikiem „Kultura Niezależna”.
Uczestniczyła w pracach nad solidarnościowym raportem o
stanie oświaty w Polsce, prowadzonych od 1987 roku. Podczas obrad Okrągłego
Stołu działacze ZON-u brali udział w spotkaniach podzespołu do spraw młodzieży
oraz podzespołu do spraw nauki, oświaty i postępu technicznego. Nie wiem, czy była wśród nich Marzena Okońska.
Nie zabrakło jej natomiast w jednej z najważniejszych inicjatyw oświatowych przełomu oddzielającego PRL od III RP. Współtworzyła Społeczne Towarzystwo Oświatowe (STO).
Po nieudanej próbie rejestracji stowarzyszenia w roku 1987, powiodła się próba z roku 1988. STO rozwinęło swą działalność po 1989. Równolegle do prac organizacyjnych powstawał innowacyjny program wychowawczy „Rzeczpospolita szkolna (sejm szkolny)”. Na długie lata stał się on podstawą pracy wychowawczej w 1 Społecznym Liceum Ogólnokształcącym, działającym przy ulicy Bednarskiej w Warszawie. Okońska była jego współautorką.
W roku 1991 matematyczka z SOS-u doczekała się własnej szkoły. Mowa tu o 25 Społecznym Liceum Ogólnokształcącym. Podjęcie obowiązków dyrektorskich „na własnym” wiązało się z koniecznością odejścia z SOS-u. W ślad za nią przeszli do 25-tki Kalina Kobylińska, Maryla Mejer i Mirek Wieteska. Z czasem podjął tam również pracę Witek Dzięciołowski. Okońska miała szczęśliwą rękę do nauczycieli. To ona zatrudniła w charakterze rusycystki (wbrew przepisom) opiekunkę dzieci z „Dworca Brześć”, Marinę Hulię. Początkowo szkoła urzędowała w budynkach zlokalizowanych przy Łazienkach Królewskich. W latach 1993-1994 stopniowo wyłączano ją ze struktur STO. W latach 1995-2000 siedzibą szkoły była kamienica przy ulicy Wiejskiej 19. W roku 1999, jako odpowiedź środowiska na nową reformę oświaty, powołano do życia Społeczne Gimnazjum nr 32. Duszą tych wszystkich działań była niezdzieralna matka-założycielka. Nie doczekała już niestety przenosin do siedziby przy Alei Solidarności 101D (2000). W roku 2001 (za późno, żeby mogła się nim ucieszyć) ujrzał światło dzienne tomik poezji pt. „Kryształki szczęścia”.
W roku 2003 zespół
szkół (gimnazjum i liceum) przyjął imię Marzeny Okońskiej…
Rok 2024. Czytam na stronie 25 SLO
im. Marzeny Okońskiej o małej liczebności klas, o możliwości ustalenia własnej
ścieżki przedmiotów rozszerzonych, o częstych konsultacjach indywidualnych, jak również o
licznych wyjściach i wyjazdach. Brzmi to znajomo. Nic dziwnego: te rozwiązania
stanowią rozwinięcie założeń klasy autorskiej z 1981 roku.
P.S. Jacek Radwański zamieścił w grupie „Ludzie
SOS-u” fotografię tablicy nagrobnej z Cmentarza Bródnowskiego z inskrypcją
upamiętniającą bohaterkę tego posta. Mam wrażenie, że ta inskrypcja mówi o niej
więcej niż mnie się udało…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz