Październik albo marzec. Październik i marzec. Święto SOS-u odbywa
się od lat raz albo dwa razy do roku. Nie sposób ustalić tego rytmu, nie sposób
pamiętać wszystkie święta… Wiem, że był to rok szkolny 2017/2018. Moja głowa jednak
nie może się zdecydować, czy był to październik czy marzec. Chyba jednak marzec…
Stanęły przed nami dwie trzecioklasistki. Trochę onieśmielone, może nawet
bardzo onieśmielone. A potem były już tylko słowa: dojrzałe i tak pięknie ze
sobą połączone! Oryginalne. To był zachwycający czas. Warto go - choćby skrótowo
- przypomnieć i utrwalić. Marto i Mirando. Dziękujemy i pozdrawiamy,
gdziekolwiek jesteście!
Miranda Charęża
każdy kocha w
odpowiedniej ilości
gwarantując dobraną na
miarę jakość
według dni, które zjada
się we śnie
codziennie w namiętności
czasu
oglądając kolejne
pajęczynki obrazków
z zatrzasków między
zdarzeniami
syczących w sercu i
szczypiących
brakiem proporcji
jak ugryziony drzwiami
palec
zasnęłam w ogrodzie
oglądając
niebo i kontrast zieleni
szczytów drzew
na samym środku
z każdego początku
osłonięta przed obcymi ludźmi i hałasem
czułam się jak
pulsujące serce trawy
jakbym zasypiała na
wielkim zwierzęciu
na jego sierści
pachnącej słońcem
-weź to wyrzuć
zebrałam w dłoń i
wrzuciłam
do kosza na śmieci
wysypało się kilka
rzeczy
-to jest właśnie
kwintesencja mojego bytu
-to nie jest
kwintesencja twojego bytu tylko przepełniony śmietnik
-no właśnie
jestem na swoim
miejscu
pomiędzy wielkim
nigdzie
nie będzie mnie
jutro
na żadnym
przyjęciu
będę u siebie
kochać
zjem dwie kolacje
i popatrzę
nie będę spała
Marta Piotrowska
Wierszowany
transwestyta
Raz jestem kobietą
raz mężczyzną
Raz płcią męską raz
piękną
Zmieniam stroje i
naturę
Ubieram różne emocje
Czasem jestem
elegancki
Czasem niezdecydowana
Mam odrębne
spojrzenie na świat
Przemawia przeze mnie
niejednolity pogląd
Staję się kim tylko
chcę
Jedna niezmienna nić
przeplatana milionem kłamstw
Żadna z tych person
nieautentyczna
Mam puszczę kolorów w
głowie
I nie zamierzam tego
porządkować
Może to dar patrzeć z
setek miejsc na raz
Przeszywam owadzim
okiem każdy zakamarek zdarzeń
Lepkim odnóżem
przenoszę odłamki zasłyszanych marzeń
Umieszczam wszystko w
jednym wielkim worze
Z okazji świąt z tego
jeden wiersz ułożę
Bałagan, któremu
każdy przyklaśnie
Jak stary plastik
potłukę ceramiczne dzieła
Drogą odzysku stworzę
jedno ogromne ARCYdzieło
Nie segregując ze
śmieci stworzę pełnoprawny byt
Skądś się biorą
zasady
Nową będzie ich brak
Gdy ukierunkujesz
wszystko po kolei niezgodnie ze sobą
Dojdziesz do tego
absurdu
Zdarzy się coś
zmieniającego postać rzeczy
Zburzysz budowlę lat
Z której wstanie i
wzleci tęczowy piękny gigantyczny ptak
O rozpiętości
skrzydeł według liczb, które prześladują cię w snach
Gdy będziesz tak
spoglądać w niebo niczym niepełnosprytny na środku ulicy
Ktoś pstryknie ci
zdjęcie z zaskoczenia
(Z opóźnieniem
uśmiechniesz się sam do siebie
Jak przed chwilą
zdmuchnięta świeca)
I zdasz sobie sprawę,
że od tego dnia ciebie NIE MA
Kilka dni później
zmienny człowieku
Zamkną cię w
drewnianym pudle
Lepiej być
jednolitym,
żeby życie było
trochę nudne.
Fotografie z zasobów Facebooka.
Fotografie z zasobów Facebooka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz