sobota, 4 kwietnia 2020

Słowa, które zmieniają świat

Październik albo marzec. Październik i marzec. Święto SOS-u odbywa się od lat raz albo dwa razy do roku. Nie sposób ustalić tego rytmu, nie sposób pamiętać wszystkie święta… Wiem, że był to rok szkolny 2017/2018. Moja głowa jednak nie może się zdecydować, czy był to październik czy marzec. Chyba jednak marzec… Stanęły przed nami dwie trzecioklasistki. Trochę onieśmielone, może nawet bardzo onieśmielone. A potem były już tylko słowa: dojrzałe i tak pięknie ze sobą połączone! Oryginalne. To był zachwycający czas. Warto go - choćby skrótowo - przypomnieć i utrwalić. Marto i Mirando. Dziękujemy i pozdrawiamy, gdziekolwiek jesteście!


Miranda Charęża


każdy kocha w odpowiedniej ilości
gwarantując dobraną na miarę jakość 
według dni, które zjada się we śnie
codziennie w namiętności czasu
oglądając kolejne pajęczynki obrazków
z zatrzasków między zdarzeniami
syczących w sercu i szczypiących 
brakiem proporcji 
jak ugryziony drzwiami palec


zasnęłam w ogrodzie oglądając
niebo i kontrast zieleni szczytów drzew
na samym środku 
z każdego początku osłonięta przed obcymi ludźmi i hałasem 
czułam się jak 
pulsujące serce trawy
jakbym zasypiała na wielkim zwierzęciu
na jego sierści pachnącej słońcem


-weź to wyrzuć
zebrałam w dłoń i wrzuciłam
do kosza na śmieci 
wysypało się kilka rzeczy
-to jest właśnie kwintesencja mojego bytu
-to nie jest kwintesencja twojego bytu tylko przepełniony śmietnik
-no właśnie


jestem na swoim miejscu 
pomiędzy wielkim nigdzie 
nie będzie mnie jutro 
na żadnym przyjęciu 
będę u siebie 
kochać 
zjem dwie kolacje 
i popatrzę 
nie będę spała




Marta Piotrowska

Wierszowany transwestyta

Raz jestem kobietą raz mężczyzną
Raz płcią męską raz piękną
Zmieniam stroje i naturę
Ubieram różne emocje
Czasem jestem elegancki
Czasem niezdecydowana

Mam odrębne spojrzenie na świat
Przemawia przeze mnie niejednolity pogląd
Staję się kim tylko chcę

Jedna niezmienna nić przeplatana milionem kłamstw
Żadna z tych person nieautentyczna
Mam puszczę kolorów w głowie
I nie zamierzam tego porządkować

Może to dar patrzeć z setek miejsc na raz
Przeszywam owadzim okiem każdy zakamarek zdarzeń
Lepkim odnóżem przenoszę odłamki zasłyszanych marzeń

Umieszczam wszystko w jednym wielkim worze
Z okazji świąt z tego jeden wiersz ułożę
Bałagan, któremu każdy przyklaśnie

Jak stary plastik potłukę ceramiczne dzieła
Drogą odzysku stworzę jedno ogromne ARCYdzieło
Nie segregując ze śmieci stworzę pełnoprawny byt

Skądś się biorą zasady
Nową będzie ich brak

Gdy ukierunkujesz wszystko po kolei niezgodnie ze sobą
Dojdziesz do tego absurdu
Zdarzy się coś zmieniającego postać rzeczy

Zburzysz budowlę lat
Z której wstanie i wzleci tęczowy piękny gigantyczny ptak
O rozpiętości skrzydeł według liczb, które prześladują cię w snach

Gdy będziesz tak spoglądać w niebo niczym niepełnosprytny na środku ulicy
Ktoś pstryknie ci zdjęcie z zaskoczenia
(Z opóźnieniem uśmiechniesz się sam do siebie
Jak przed chwilą zdmuchnięta świeca)

I zdasz sobie sprawę, że od tego dnia ciebie NIE MA
Kilka dni później zmienny człowieku
Zamkną cię w drewnianym pudle

Lepiej być jednolitym,
żeby życie było trochę nudne.

Fotografie z zasobów Facebooka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz