Majka nie mówi nigdy o sobie i swoich
zasługach. Trzyma się w cieniu. Nie zamierza współtworzyć własnej biografii. Prawda
jednak jest taka: bez niej Środkowy SOS w ogóle nie byłby SOS-em…
Pochodzi z rodziny inteligenckiej. Mieszka
na Mokotowie. Od zawsze. W młodości trochę żeglowała. Ukończyła uniwersyteckie
studia geologiczne. Została nauczycielką geografii. Pracowała w zespole szkół
ekonomicznych przy ulicy Joliot Curie. W 1991 roku uległa namowom
charyzmatycznego polonisty Łukasza Ługowskiego i podjęła pracę w SOS-ie. Łukasz
był wtedy u nas dyrektorem liceum. Po roku odszedł na Targówek (pożeglowały za
nim Lucyna Bojarska i Grażyna Budka) tworzyć własny, autorski ośrodek, który
nazwał KĄT-em. Majka zastąpiła go na dyrektorskim stanowisku. Pełniła tę
funkcję prawie ćwierć wieku!
Jej matka była społeczniczką. Angażowała w
pomoc ludziom swój czas, siły i środki finansowe. Często działo się to kosztem
obu córek. Jabłko niedaleko pada od jabłoni. Majka nie stroni od społecznej
aktywności. Działała w „pierwszej” Solidarności. W latach 80. w jej mieszkaniu
odbywały się zebrania redakcji konspiracyjnego „Tygodnika Mazowsze”. W wolnej
Polsce włączyła się w działania na rzecz społeczeństwa obywatelskiego. Współtworzyła
Stowarzyszenie Przyjaciół SOS. Broni praw najsłabszych. Aktywnie działa we wspólnocie
mieszkaniowej. Lobbuje na rzecz wykorzystania środków z budżetu
partycypacyjnego dzielnicy Mokotów do wyjścia naprzeciw potrzebom osób
starszych. Opiekuje się pokrzywdzonymi
zwierzętami. Aha, nazywa się Maria Kardaszewska.
Jak to
było z Komarnem?
To Maja zainicjowała współpracę SOS z
Domem Dziecka w Komarnie na Podlasiu. Zaczęło się od bożonarodzeniowych
prezentów. Maję drażniło, że dzieci dostają od sponsorów seryjne misie, lalki
lub gry. Zamarzyła się jej „prezentowa lista życzeń”. To marzenie czym prędzej
wprowadziła w życie. Namówiła do współpracy kadrę Ośrodka i swych przyjaciół.
Znalazła sponsorów. Wciągnęła do pomocy niektórych uczniów. Święty Mikołaj nie
zawiódł dzieci! Akcja przyniosła pełen sukces. Powtórzono ją w kolejnym roku i
w jeszcze następnym. W końcu stała się przyzwyczajeniem. Weszła nam w krew.
Mai to jednak nie wystarczyło. W jej
głowie narodził się kolejny plan. Postanowiła zorganizować dla podopiecznych
Domu Dziecka kilkudniową wycieczkę do Warszawy. Bazą noclegową miał być nasz
hostel. Chodziło o to, żeby dzieci poznały stolicę i zasmakowały jej atrakcji.
I znów poszły w ruch telefony. Potrzebny był sponsoring na znacznie większą
skalę, firmowy. I to się Mai udało. Podczas ferii letnich przyjechało do SOS-u
kilkanaścioro dzieci z Komarna. Widziały Starówkę i Wilanów. Jadły w
McDonald’s. Bawiły się w aquaparku. Zajrzały nawet za kulisy Teatru Wielkiego.
Były zachwycone. Po tym pierwszym pobycie przyszło kilkanaście następnych.
Pełen sukces organizatorki.
Sądzicie, że to już koniec tej historii?
To znaczy, że nie znacie Mai. Zapragnęła teraz, żeby dzieci z DD mogły
kontynuować w naszym Ośrodku naukę, którą tam kończyły na poziomie gimnazjum. I
w kilku przypadkach to się udało. Nie było lekko. Niektórzy nie dobrnęli do
końca liceum. Losy tych, którzy je ukończyli, potoczyły się różnie. Jedno jest
pewne - otrzymali konkretne wsparcie. Powiększyli swoje możliwości zawodowe.
Części z nich Maja pomagała - oczywiście dyskretnie - przez szereg następnych
lat.
Nauczyciele SOS-u o Mai:
Poranek w pokoju
„sto dziesięć”.
Każdy snuje swe
sprawy.
W drzwiach pojawia
się Maja:
„Nikt nie zaparzył
kawy?!”
Nie mamy chęci do
pracy,
Do pracy mamy
obiekcje.
Maja nas wciąż do niej
zachęca:
„Dzwonili! Wynocha
na lekcje!”
Przemykamy pod
ścianą,
Stosujemy uniki.
Maja zna je na
pamięć:
„Dziś sprawdzam
wszystkie dzienniki!”
Tak było przez
dobre ćwierć wieku,
Lecz koniec z tym,
wszystko się zmienia.
Cóż z tego, skoro
ktoś w nas wdrukował
Głos Mai jak
wyrzut sumienia!
Moja na zawsze Majka!!! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNajukochańsza Majka, kazała nam się uczyć nazw 49 województw na pół roku przed reformą administracyjną, na moje obiekcje odpowiedziała: "Polak, nie zaszkodzi ci jak się trochę pouczysz". Salut!
OdpowiedzUsuńMajka regularnie rujnowała nam zabawę. Uwielbialismy wmawiac świerzo upieczonym absowentom psychologii ze mamy poważne problemy ze zdrowiem psychicznym. Ku naszej uciesze paru regularnie nabierało się na nasz teatrzyk. Jak Majka coś wywąchła, to rozkaz byl zeby się u niej stawić. Pamietm jak krzyczała " prosze mi z psychologów balonów nie robić!". Próbowała wygląć groźnie, ale nie umiała ukryć, ze nasze glupie wybryki ją śmieszyły. A my udawalismy ze jesteśmy trochę przerażeni.
OdpowiedzUsuńAle każdy szanował i cenił Majke, bo Majka dawała szansę dzieciakom bez szans.
Chociaź nikt o tym głośno nie mówił wiedzieliśmy ze Majka zrobiła wszystko co w ludziej mocy, żeby pomóc Helenie. ♡
Z Heleną to fakt.
OdpowiedzUsuń