środa, 13 stycznia 2021

Ciało poety. Jacek JacoM Michalski

Ciało poety jest na ogół cherlawe. Często targa nim suchy kaszel. Twarz poety bywa chorobliwie blada. Jego włosy pozostają w wiecznym nieładzie. Porusza się niezbornie…

W tym tekście mamy tu do czynienia z zupełnie innym, bardzo rzadkim rodzajem poety. Ciało tego poety ma odpowiednią masę i stosowną rzeźbę. Jego muskulaturze niczego nie da się zarzucić. Głowę poeta goli na łyso. Nie garbi się. Jego ruchy są po marynarsku pewne. Paradoksalnie, wykazuje też w ruchach kocią miękkość oraz zręczność. Zakładam, że to co widać, jest efektem wieloletnich ćwiczeń. Z mocno zagadkowego życiorysu poety wynika, że od ponad dwudziestu lat jest trenerem sztuk walki. Nie wiem, o jakie sztuki walki chodzi, domyślam się jednak w nich pewnej brutalności i krótkotrwałości. Jeden lub dwa dobrze wyprowadzone ciosy i sprawa załatwiona.

Wychował się na Bródnie, dorastając w typowej dla tego osiedla kulturze siły. Wie, jak i kiedy posłużyć się siłą. Ale wie również, kiedy przejść na drugą stronę ulicy. Dzięki temu jeszcze w ogóle po mieście chodzi. W latach 80. był punkowcem. Jeździł do Jarocina. Trafił też do SOS-u. Na komisji poborowej pojawił się z „kogutem” na głowie. Nie zdecydowano się wcielić go do armii. Chciano zabrać go do junaków. Nie był specjalnie miły. Obronił się też przed junactwem. W życiu zawodowym poszedł w stronę korporacji. Jego enigmatyczny życiorys informuje nas, że ma wysokie stanowisko w dużej firmie. Tak jak kiedyś nie bał się skóry i glanów, tak dziś nie boi się czarnego garnituru.

Pisze od 14 roku życia. Na ogół krótko i lapidarnie. Nie jest chyba przypadkiem, że do swych ważnych lektur zalicza „Słońce też wschodzi” Ernesta Hemigwaya i „Palcie ryż każdego dnia” Marka Hłaski. Definiuje poezję jako „taki sposób patrzenia, który wychwytuje okruchy rzeczywistości i dookoła nich buduje sens”. Dobry wiersz jest dla niego jak strzał z bicza. Powinien mieć teledyskową skrótowość. Pisanie wiersza zaczyna od szkicu, który potem rozbudowuje. Patrzy i słucha. Chłonie wiadomości z dalekiego świata i sygnały z najbliższego otoczenia.

Potrafi w kilku słowach podsumować historię chrześcijaństwa:

urodzeni z piętnem

źli czy dobrzy czekamy łaski

mniejszością świadomi ognia

niepewni zbawienia

sito do nieba i piekła niepojęte

jak afrykański błysk

po Hipponie oddanej Wandalom

na ruandyjskiej maczecie

(wiersz „predestynacja”) 

Patrząc na życie bezdomnych i wszystko mających diagnozuje: 

między zsypem a skupem

doktor filozofii gniecie puszki

zmienił się w apoteozę życia

częściej głodny czy pijany

na własność ma własność

i kawałek powietrza nad schodami

najbiedniejsze są śmietniki bogatych

płotem pozbawione miłosierdzia

                        (wiersz „dolce vita”)


Nawet opowieść o polityce nabiera u niego wymiaru uniwersalnego:

potem prawi oskarżą lewych

o mieszanie środkowym palcem

w głowie pacynki

a lewi oskarżą prawych

o wpychanie łap pod ubranie

kukiełki

             (z wiersza „nowy k rok”)

W roku 2010 opublikował w wydawnictwie Radwan przegląd swojej dotychczasowej twórczości (tomik „Pojedynczość”). Dwa kolejne tomiki wydała mu Fundacja Duży Format („Selekcja”, 2014 oraz „Nadmiar”, 2017). Pisze znacznie więcej. Na portalu Wywrota można znaleźć 643 teksty jego autorstwa! Zmaga się również z prozą wspomnieniową.


Mimo, że dzisiejszy SOS różni się bardzo od tego z lat 80., on nie odwraca się od swojej starej szkoły. Jest gotów urządzić u nas spotkanie autorskie (tak jak w czerwcu 2018) albo warsztaty literackie (to w grudniu 2018). Potrafi stanąć przed dzisiejszymi sosersami i po prostu z nimi rozmawiać. Krótko i na temat.

Fotografie pochodzą z sosowego profilu fb oraz innych zasobów Internetu.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz