Ciało poety jest na ogół cherlawe. Często targa nim suchy kaszel. Twarz poety bywa chorobliwie blada. Jego włosy pozostają w wiecznym nieładzie. Porusza się niezbornie…
W tym tekście mamy tu do
czynienia z zupełnie innym, bardzo rzadkim rodzajem poety. Ciało tego poety ma
odpowiednią masę i stosowną rzeźbę. Jego muskulaturze niczego nie da się zarzucić.
Głowę poeta goli na łyso. Nie garbi się. Jego ruchy są po marynarsku pewne. Paradoksalnie,
wykazuje też w ruchach kocią miękkość oraz zręczność. Zakładam, że to co widać,
jest efektem wieloletnich ćwiczeń. Z mocno zagadkowego życiorysu poety wynika,
że od ponad dwudziestu lat jest trenerem sztuk walki. Nie wiem, o jakie sztuki
walki chodzi, domyślam się jednak w nich pewnej brutalności i krótkotrwałości.
Jeden lub dwa dobrze wyprowadzone ciosy i sprawa załatwiona.
Wychował się na Bródnie,
dorastając w typowej dla tego osiedla kulturze siły. Wie, jak i kiedy posłużyć
się siłą. Ale wie również, kiedy przejść na drugą stronę ulicy. Dzięki temu
jeszcze w ogóle po mieście chodzi. W latach 80. był punkowcem. Jeździł do
Jarocina. Trafił też do SOS-u. Na komisji poborowej pojawił się z „kogutem” na
głowie. Nie zdecydowano się wcielić go do armii. Chciano zabrać go do junaków.
Nie był specjalnie miły. Obronił się też przed junactwem. W życiu zawodowym
poszedł w stronę korporacji. Jego enigmatyczny życiorys informuje nas, że ma
wysokie stanowisko w dużej firmie. Tak jak kiedyś nie bał się skóry i glanów,
tak dziś nie boi się czarnego garnituru.
Pisze od 14 roku życia. Na ogół krótko i lapidarnie. Nie jest chyba przypadkiem, że do swych ważnych lektur zalicza „Słońce też wschodzi” Ernesta Hemigwaya i „Palcie ryż każdego dnia” Marka Hłaski. Definiuje poezję jako „taki sposób patrzenia, który wychwytuje okruchy rzeczywistości i dookoła nich buduje sens”. Dobry wiersz jest dla niego jak strzał z bicza. Powinien mieć teledyskową skrótowość. Pisanie wiersza zaczyna od szkicu, który potem rozbudowuje. Patrzy i słucha. Chłonie wiadomości z dalekiego świata i sygnały z najbliższego otoczenia.
Potrafi w kilku słowach podsumować historię chrześcijaństwa:
urodzeni z piętnem
źli czy dobrzy czekamy łaski
mniejszością świadomi ognia
niepewni zbawienia
sito do nieba i piekła niepojęte
jak afrykański błysk
po Hipponie oddanej Wandalom
na
ruandyjskiej maczecie
(wiersz „predestynacja”)
Patrząc na życie bezdomnych i wszystko mających diagnozuje:
między zsypem a skupem
doktor filozofii gniecie puszki
zmienił się w apoteozę życia
częściej głodny czy pijany
na własność ma własność
i kawałek powietrza nad schodami
najbiedniejsze są śmietniki bogatych
płotem pozbawione miłosierdzia
(wiersz „dolce vita”)
Nawet opowieść o polityce nabiera u niego wymiaru uniwersalnego:
potem prawi oskarżą lewych
o mieszanie środkowym palcem
w głowie pacynki
a lewi oskarżą prawych
o wpychanie łap pod ubranie
kukiełki
(z wiersza „nowy
k rok”)
W roku 2010
opublikował w wydawnictwie Radwan przegląd swojej dotychczasowej twórczości
(tomik „Pojedynczość”). Dwa kolejne tomiki wydała mu Fundacja Duży Format
(„Selekcja”, 2014 oraz „Nadmiar”, 2017). Pisze znacznie więcej. Na portalu
Wywrota można znaleźć 643 teksty jego autorstwa! Zmaga się również z prozą
wspomnieniową.
Mimo, że
dzisiejszy SOS różni się bardzo od tego z lat 80., on nie odwraca się od swojej
starej szkoły. Jest gotów urządzić u nas spotkanie autorskie (tak jak w czerwcu
2018) albo warsztaty literackie (to w grudniu 2018). Potrafi stanąć przed
dzisiejszymi sosersami i po prostu z nimi rozmawiać. Krótko i na temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz