Sam
nie wiem, o co chodzi z tą Karoliną. Szkoła, studia, praca, mąż, dom, syn… W pierwszej
chwili, w jej życiorysie wszystko wydaje się takie zwyczajne i oczywiste. O
czym tu pisać? – zapytacie. No tak, ale gdybyśmy przyjrzeli się temu „wszystkiemu”
z bliska, już takie oczywiste nie będzie. Szkoła szkołą, ale była to szkoła w
SOS-ie i całkiem poważne zapasy młodej osoby z tym, co do nas w posagu
przyniosła. Nie wiem, czy to właśnie wtedy wyszlifowała ten hart ducha, którym
się i dziś odznacza. Możliwe, że tak. Mocny charakter miała od początku. Sam
niejednokrotnie tego doświadczyłem, kiedy dawała mi odpór ze swojej pierwszej
ławki. Charakter na tyle mocny, że potrafiła niewygodną prawdę rzucić w twarz
całej społeczności. Dawniej nazywało się to odwagą cywilną. Czy dzisiaj się
jakoś nazywa, nie wiem. Było też wiadomo, że jeśli Karolina czegoś się uczy, to
tak na serio, do końca. Z maksymalnym zaangażowaniem.
No
to, o co chodzi z tą Karoliną? Czy najważniejszą jej cechą jest pracowitość? Ważną
z całą pewnością. Wchodząc do SOS-u oznajmia, że zupę już ugotowała i natychmiast
zabiera się do roboty. Nie przerwie, dopóki nie skończy. Dzienniki i IPET-y
zawsze ma na czas. Sytuacja szkolna uczniów z jej klasy? Pod kontrolą. Terapie
i wizyty lekarskie podopiecznych? Ogarnięte. Zupełnie, jakby nie była w SOS-ie.
Może
chodzi zatem o jej niepożytą energię, która udziela się uczniom do
tego stopnia, że potrafią w ciągu jednego popołudnia przemalować swoją
salę? A może o dar komunikacji „bez nawiasów i zawijasów”? Tu już sprawa jest
dyskusyjna. Niewątpliwie, ten rodzaj komunikacji jest skuteczny. Ceni go sobie spora
cześć uczniów. Ale ci (rzadziej młodzi, częściej dorośli), którzy muszą przejść
przez wszystkie „ą” i „ę”, a potem przesączyć bułkę przez bibułkę, mają
Karolinie jej bezpośredniość i niewyparzony język za złe. Tym bardziej, że
nadal ma zwyczaj mówić dokładnie to, co myśli. I to nie wszystkim się podoba.
Więc o co, do cholery, chodzi z tą Karoliną? Może najbardziej chodzi o jej młodzieńczą werwę i o to, że wszędzie jej pełno? O to w jaki sposób się rusza? A może o ten łobuzerski uśmiech? O kąśliwe z pozoru uwagi, tak naprawdę pełne życzliwości? A może chodzi o to, że po prostu jest sobą? Najbardziej chyba wtedy, kiedy pojawia się przed szkołą, w charakterystycznej czapeczce, z kubkiem kawy i papierosem w dłoni. Bardzo żałuję, że nie widzę takiej sceny na żadnej znanej mi fotografii. Ale Wy sosersi, może macie taką fotografię w swoich zasobach? Ktoś coś? Zostawiam miejsce pod tym tekstem.
Fotografie Karoliny Makowskiej pochodzą z profilu fb MOS nr 1 SOS oraz SOS w KOMIE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz