Nigdy
w życiu nie głodowałem. Nigdy nie brakowało mi wody. Owszem, zdarzyło mi się
parę razy zanocować pod gołym niebem, ale to było latem. Nigdy więc nie groziło
mi, że zamarznę. Kiedy chorowałem, zawsze w pobliżu znalazł się jakiś lekarz. Nie
umiem wczuć się w sytuację ludzi, którzy znaleźli się w ekstremalnych
sytuacjach…
Czytałem
jednak sporo relacji. Mam też do dyspozycji powtarzane po wielokroć rodzinne
opowieści. Te o tułaczkach z 1939 czy 1944 roku. Również te o ucieczce z
zagarniętej przez bolszewików Rosji.
W
przeczytanych i zasłyszanych opowieściach pojawia się motyw przekraczanej
granicy i związanych z tym obaw oraz niebezpieczeństw. We wczesnym dzieciństwie
te obrazy poruszały moją wyobraźnię. No i teraz do mnie wróciły. Od kilku
tygodni pojawiają się w Internecie poruszające sceny. Sceny przerażenia i
poniżenia. Skulone i tulące się do siebie postacie. Strach w oczach dzieci. I
całe mnóstwo mundurów. A za tymi scenami idą pytania. Coraz trudniejsze. Czy
rzeczywiście odpowiedzialność za to, co się dzieje, ponosi wyłącznie białoruski
satrapa? Czy przestępcze powiązania niektórych spośród przekraczających
granice, są uzasadnieniem dla tak radykalnych działań, jak push-backi? Dlaczego
nie można udzielić podstawowej pomocy tym, którzy jej potrzebują?
Pytań
jest oczywiście więcej. Każdy, kto myśli i czuje, zadaje ich sobie sporo. Odpowiedzi
na te pytania poszukiwaliśmy wspólnie, podczas debaty, do której doszło w
SOS-ie w ostatni czwartek, tj. 7 października. Tradycja debat i rozmów jest u
nas bardzo długa. Ze wzruszeniem przeglądam migawki z dyskusji z Markiem
Kotańskim, która odbyła się w SOS-ie przeszło trzydzieści lat temu. Na Rzymowskiego
również dyskutowaliśmy. Zwłaszcza w
trudnych chwilach, kiedy ludzie szukali rozeznania. Razem szukać go
łatwiej…
W
czwartkowej debacie głos zabierali Alicja, Julka, Oliwia, Viola, Zuzia, Bartek, Dan, Krzysztof, Norbert, Patryk i Zbyszek. Inni aktywnie słuchali. W roli eksperta wystąpił
Antek. Wiadomo, dyskusja nie może zmienić sytuacji ludzi, uwięzionych pomiędzy
Polską a Białorusią. Może jednak pomóc nam w zrozumieniu ich sytuacji. Może nas
na ich sytuację uwrażliwić. Może pomóc wypracować pomysły konkretnych działań.
Takie działania zresztą już w SOS-ie trwają. Koło wolontariatu, zainspirowane
przez Antka, zorganizowało we wrześniu zbiórkę rzeczy potrzebnych uchodźczyniom
z podwarszawskich ośrodków. Jurek i Gosia wspomagają mieszkańców ośrodka mieszczącego
się w Łukowie. Oby inicjatyw w tej dziedzinie było więcej.
Fotografie pochodzą z profilu fb Mikołaja Kiembłowskiego i ze strony fb MOS nr 1 SOS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz