Urodził się w roku 1953. W wieku sześciu lat
został mieszkańcem Ochoty. Uczył się w Szkole Podstawowej nr 173 przy ulicy
Barskiej i w Liceum Ogólnokształcącym im. Tomasza Zana w Pruszkowie. Potem studiował
historię w Uniwersytecie Warszawskim. W ramach studiów podyplomowych ukończył
resocjalizację oraz studia nad samorządem i prawem lokalnym. W końcu lat 70. działał
w grupie zapaleńców, którzy pracowali nad koncepcją Szkolnego Ośrodka Socjoterapii.
Od roku
1981 uczył w SOS-ie historii. Nieszablonowo, w oparciu o własną, pełną anegdot
wiedzę i oryginalne, aktywizujące uczniów pomysły. Mocno się angażował. Widać
było, że historia jest jego pasją. Stał się postacią kultową. Trudno było
zaliczyć u niego kurs historii, jeśli się nie wiedziało, gdzie leżą Inflanty czy
Lotaryngia. Jego uczniowie nie czytali podręczników szkolnych. Zachęcał ich za
to do lektury „Bożego igrzyska” Normana Daviesa. Potrafił analizować z nimi
rachunki dworu francuskiego w czasach Ludwika XIV. Jedna z licznych legend na
jego temat głosi, że malkontentowi, który twierdził, że uczyłby się jedynie
historii alkoholu, zlecił w ramach zaliczenia historii wykonanie opracowania o
konsumpcji napojów alkoholowych w przedrozbiorowej Rzeczpospolitej. Sosersi z
tamtych czasów noszą w głowach jego opowieści. To on był nauczycielem wspominanego
na tym blogu Arka Żołnierczyka.
Uczył
przez piętnaście lat. Przez trzy lata (1992-1995) pełnił funkcję dyrektora SOS-u.
Mocno się angażował. Miał w głowie własną, otwartą na wyzwania nowych czasów,
wizję tego miejsca. Potem - przez lata - edukował młodych w 25 Społecznym
Liceum Ogólnokształcącym, utworzonym przez matematyczkę z SOS-u Marzenę
Okońską.
Po przełomie 1989 pochłonęły go kolejne pasje. Już
w roku 1990 włączył
się aktywnie w działalność samorządową. Został
radnym swojej ukochanej Ochoty. I tak przez kolejnych dwanaście lat. Po
czteroletniej przerwie (2002-2006), którą wypełniła mu praca w Ośrodku Kultury
Ochoty, znów pojawił się w samorządzie. Pracował i pracuje nietuzinkowo. Mocno
się angażuje. Jak sam mówi: „stara
się oglądać sprawy z innej strony niż formalno-urzędowa”. W latach 1994-2002 był przewodniczącym Komisji Kultury i
Sportu. Po 2006 roku również piastował
tę funkcję. Zainicjował i wspierał jako opiekun jedyną wtedy w Warszawie Radę
Młodzieży Szkół Średnich. Działała ona w latach 1996-2000. Dzięki
doświadczeniom nabytym w SOS-ie nawiązywał świetny kontakt z młodzieżą. Chciał uczyć
ich odpowiedzialności za miejsce swojej edukacji. Mieli okazję zarażać się jego
społecznym entuzjazmem. Mimo, że rada od lat już nie działa, oświata na Ochocie
jest oczkiem w jego głowie po dziś dzień. Przynajmniej dwukrotnie wykonywał obowiązki
przewodniczącego Rady Dzielnicy.
Coraz częściej zerkał na wschód. Tam gdzie kiedyś funkcjonowały „kresy”
Rzeczpospolitej, a teraz rodziło się niepodległe państwo ukraińskie. Z racji
swej niekonwencjonalnej wiedzy historycznej i gawędziarskiej natury, był
świetnie predysponowany do tego, żeby zawieźć młodych Polaków na te tereny i
oprowadzić ich po Lwowie czy Stanisławowie (dziś: Iwano-Frankiwsk), żeby
pokazać im mury Buczacza, Chocimia, Kamieńca Podolskiego czy Żwańca. - „Ich interesuje
bardziej Zachód niż Wschód” - mówił w wywiadzie z 2010 roku - „Pomyślałem więc,
że trzeba im pomóc ten Wschód zobaczyć, że może zorganizowanie wyjazdów
edukacyjno-historycznych, plenerowych i szukanie tam partnerów, otworzy młodym
ludziom oczy na naszego wschodniego sąsiada, na jego historię i kulturę”. Tak,
na początku tego stulecia, narodził się jego projekt „Współpraca
ze Wschodem - Ochota dla Tradycji”. Twórca projektu postawił sobie następujące
cele:
- upowszechnianie
wiedzy o przeszłości wschodnich sąsiadów Polski
- upowszechnianie
wiedzy o współczesnym życiu i problemach wschodnich sąsiadów Polski
- ukazanie roli kresów w historii i kulturze Polski
- nawiązywanie współpracy pomiędzy podmiotami realizującymi zadania z zakresu oświaty, kultury i sportu, działającymi w Polsce i w krajach będących jej wschodnimi sąsiadami (w tym z organizacjami mniejszości polskiej).
W ślad za pierwotnym pomysłem poszły trwające przeszło dwie dekady
niestrudzone działania: wyjazdy edukacyjno-historyczne, wyjazdy plenerowe,
obustronne kontakty, współpraca instytucji kulturalnych oraz placówek szkolnych
polskich i ukraińskich, wymiana młodzieży, działania pomocowe, inicjatywy
sportowe. Na Ochocie nie ma chyba instytucji ani organizacji pozarządowej,
która nie wzięłaby, choćby przez chwilę, udziału w tym projekcie.
Wizyty młodych Polaków w Ukrainie niosły ze sobą silne emocje: - „Wielkie
wrażenie na polskiej młodzieży robi Cmentarz Orląt we Lwowie. Oni w Polsce już
coś słyszeli, ale przeważnie nie bardzo wiedzą, o co chodzi. A przecież, nie
chodzi o to, żeby ktoś im tłumaczył, że była wojna, jakieś grupy, oddziały,
ktoś strzelał do siebie z karabinów, walczył o coś - o Polskę czy Ukrainę.
Młodzi trochę inaczej te sprawy widzą. (…) Na tym cmentarzu można znaleźć jedną
z wielu odpowiedzi na pytanie: dlaczego się jest Polakiem?”.
Najważniejsze były chyba jednak rozmowy, wspólne działania oraz próby zobaczenia
i uwzględnienia perspektywy drugiej strony. Tysiące mieszkańców Ochoty (nie
tylko młodzież) na własne oczy widziało Ukrainę i poznało jej problemy. Z kolei
Iwano-Frankiwsk, Kamieniec Podolski i Lwów zapełniły się osobami i środowiskami,
które poznały Warszawę i przez lata utrzymywały
kontakty z mieszkańcami Ochoty. To ogromny kapitał społeczny. W dzisiejszej
sytuacji okazuje się on bezcenny. Bo warto budować mosty ponad granicami. To
inwestycja, która, prędzej czy później, okazuje się niezbędna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz