...ta opowieść miałaby zupełnie inne zakończenie. Mam na myśli opowieść o Szymonie Lasiewiczu. Pochodził z „czerwonej” Łodzi. Do SOS-u trafił z sąsiedniego VI Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Rejtana. Niewiele umiem powiedzieć o jego zaangażowaniu politycznym. Wiem tylko, że działał w organizacji Czerwoni (dawniej: Czerwona Młodzież - Organizacja Młodzieżowa Polskiej Partii Socjalistycznej). Należał również do ugrupowania Młodzi (młodzieżówka partii Lewica Razem), gdzie pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Zarządu Krajowego i koordynatora social media. Zakwalifikowany do Parlamentu Młodych Rzeczpospolitej Polskiej V kadencji (2022), został tam współprzewodniczącym Klubu Młoda Socjaldemokracja.
Aktywista
społeczny. Chciał zmieniać świat zgodnie ze swoimi przekonaniami. Uczestniczył w przedsięwzięciach ekologicznych. Działał na rzecz
społeczności LGBTQ+ („Dowolne zaimki!”). Starał się przeciwdziałać wykluczeniu
komunikacyjnemu. W Internecie natrafiłem na akcję sprzeciwu wobec
likwidacji bezpośredniego połączenia kolejowego z Warszawy do Góry Kalwarii. Akcję z jego udziałem.
Mówił wtedy: „ - Zmiany w kursowaniu
pociągów odbierają szansę na rozwój moim rówieśnikom mieszkającym pod Warszawą.
Tu nie chodzi tylko o jeden przystanek mniej w rozkładzie. Tu chodzi o naszą
przyszłość oraz o to, czy nasze perspektywy będą ograniczone czy nie”.
Zbierał podpisy pod petycją do marszałka Sejmiku Województwa Mazowieckiego
Adama Struzika, w której domagał się prawdziwych konsultacji z
mieszkańcami Góry Kalwarii i okolicznych miejscowości w sprawie planowanych
zmian w ruchu pociągów.
Ideowy
i bezkompromisowy. Lubiany. „Chcę, aby wszyscy wiedzieli, że byłeś dobrym człowiekiem, człowiekiem
z pasją. Do końca miałeś tę pasję i zarażałeś nią innych. Nigdy wcześniej nie
spotkałam tak zdeterminowanej i odważnej osoby.” - pisze o nim na swoim
profilu fb Ania Kucharska. A znała go bardzo dobrze.
Gdzieś w tle wszystkich jego działań była muzyka. Chyba grunge, z całą pewnością nie tylko.
Swoje
myśli potrafił przelać na papier. Potwierdza to jego nauczyciel
filozofii, Marcin Kostyra: „Szymon, podjąłeś się napisania pracy o temacie
niepopularnym („Czy komunizm ma szansę być zbawieniem dla świata?”), zająłeś
się obroną komunizmu. I mimo, że osobiście znalazłbym wiele wątków do dyskusji,
to chylę czoła przed Twoją pasją do refleksji politycznej. Świetnie orientujesz
się w tym co piszesz, a piszesz jasno i logicznie”. Recenzja Marcina trafiła do
Internetu. Zarówno nauczyciel, jak i autor eseju, doświadczyli z jej powodu
hejtu. Nie potrafię tego zrozumieć, ale co w takim razie można powiedzieć o
hejcie, który spotkał Szymona pośmiertnie („Jednego mniej!”)? Nie istnieją słowa,
którymi da się go skomentować!
W
SOS-ie pracujemy zwykle z młodym człowiekiem dwa, trzy lata, rzadziej cztery. W
czasach kiedy SOS miał charakter bardziej wspólnotowy, przekładało się to często
na intensywnie przeżywaną znajomość,
czasem przeradzającą się w zażyłość. Współczesny SOS przypomina fabryczną
taśmę. Znajomości są - w dosłownym sensie - przelotne. Taka była też moja ponad
trzymiesięczna znajomość z Szymonem. Sprowadziła się do czasu trwania lekcji
historii i dwóch krótkich rozmów. Pierwsza z nich dotyczyła „ludowej” wizji
historii. Szymon zareagował na moją wzmiankę o chłopach pańszczyźnianych. To
był wyraźnie jego konik. Podszedł do mnie po lekcji. Zagaił. Powoływał się na „Ludową
historię Polski” Adama Leszczyńskiego. To co mówił, odsłaniało i wiedzę, i
wrażliwość. Druga rozmowa zdarzyła się nam kilka dni po śmierci Jerzego Urbana
i miała charakter międzypokoleniowej prowokacji. Przewidując, co powiem o „Goebbelsie
stanu wojennego”, Szymon dyskutował ze sobą w moim imieniu. Tak czy inaczej, obie
rozmowy były dla mnie interesujące. Obiecywały wiele na przyszłość. Nie wiedziałem
wtedy, że przyszłość będzie tak krótka.
Dysponował
imponującą wiedzą historyczną. Umiał jej używać. Reprezentował wysoki poziom
refleksji. W poniedziałek 12 grudnia klasa 2a, jak co tydzień, miała lekcję
historii. To była czwarta godzina lekcyjna. Zajmowaliśmy się mniejszościami
narodowymi i etnicznymi Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Trzeba było ich nazwy przyporządkować charakterystykom. Wynik Szymona: 11/11 pkt, ocena:
celujący. Nie po raz pierwszy. Pamiętam moment, w którym wychodził z klasy. Wydawało
mi się, że jest zadowolony. To była 12.30. Chciałbym teraz cofnąć czas i zatrzymać go na tamtej godzinie. Niestety, nie umiem cofnąć czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz