Panie i panowie! Oto jest Kasia!
Nie znajdziecie w
jej życiorysie osiągnięć, które można by zaprezentować w postaci opublikowanych książek, nagród zdobytych w
konkursach czy fotografii wykonanych podczas egzotycznych podróży. Znajdziecie
za to coś innego, w moim przekonaniu znacznie bardziej wartościowego. Chodzi o
poszukiwanie mądrości, piękna i autentycznych relacji. Ta córka lekarza (sama
często tak o sobie mówi), uparta i konsekwentna, cały swój wysiłek kieruje
właśnie w tę stronę. To procentuje. Z drugiej strony, jest pryncypialna i trwa przy swoim, co sprawia,
że w relacjach nie zawsze jej łatwo.
Jest absolwentką studiów psychologicznych. Związała się z SOS-em przeszło trzydzieści lat temu, w czasach grocholitu. Uczyła języka angielskiego. Potem zajęła się sprawami rodzinnymi. Wróciła jako wychowawczyni hostelu w Milanówku. Dalej pracowała na zmianę: albo w hostelu (który przeniósł się w międzyczasie do nowej siedziby SOS-u przy Rzymowskiego) albo w roli wychowawczyni-socjoterapeutki. I tak dzieje się do dziś, tyle że teraz na Różanej.
Jest
mistrzynią cierpliwej pracy indywidualnej. Działa nieszablonowo. Potrafi przez
długie tygodnie pracować z podopiecznym nad zmianą jednego elementu jego
funkcjonowania (np. szczerość). Wychowanku SOS-u! Jest Ci źle i chciałbyś
porozmawiać z wychowawczynią o trzeciej w nocy? Proszę bardzo, dzwoń. Rodzicu
wychowanka! Gubisz się w relacji z dzieckiem i chciałbyś skonsultować swoje
poczynania z psycholożką? Nie ma sprawy, przychodź. Znajdziesz pomoc.
SOS to nie jedyne miejsce jej pracy. Zatrudniała się też w wydawnictwie Jacek Santorski&Co. Wzięła na siebie rolę redaktora prowadzącego. Bardzo przydały się w tej pracy jej „mocne” cechy: uważność, rzetelność i zmysł estetyczny. Wypuściła w świat szereg wartościowych pozycji.
Pracowała dla Jacka Santorskiego. Mam jednak wrażenie, że autorytetem w dziedzinie interpretacji ludzkich zachowań był (jest?) dla niej Wojciech Eichelberger. Poszukiwanie klucza do wewnętrznego świata człowieka i narzędzi międzyludzkiej komunikacji, nabrało dla niej wymiaru praktycznego. Ma smykałkę do poradnictwa. Zajęła się konsultowaniem „gazetowych” porad psychologicznych. Widzę w sieci sporo śladów tej działalności. Najwięcej pochodzi z elektronicznych wersji periodyków takich, jak „Zdrowie” i „ Zwierciadło”.
Warto by zebrać kiedyś ten materiał w jedną całość. Jest naprawdę interesujący. Poniżej próbka:
„Jak zatem znaleźć równowagę w tym zafiksowanym na punkcie młodości świecie? Przecież walka z czasem jest z góry skazana na porażkę - nikomu nie udało się jeszcze go zatrzymać. - Warto przywrócić właściwą hierarchię wartości - radzi Katarzyna Platowska. - Przez większą część życia nad niczym się nie zastanawiamy, kupujemy papkę sprzedawaną przez kolorowe czasopisma i telewizję. Żyjemy powierzchownie. Trudno się nam skupić, skontaktować z czymś głębszym i prawdziwym, co stanowi o wartości naszego istnienia. A trzeba się zatrzymać. Od czasu do czasu poszukać odosobnienia, pomedytować, usłyszeć swoje myśli, zobaczyć, co jest ważne. Tylko wtedy jesteśmy w stanie dojść do jakichkolwiek wniosków i jest spora szansa, że będą to wnioski dla nas dobre, sprzyjające dojrzewaniu i rozwojowi. Bo klucz tkwi w tym, by z czasem nie tylko się starzeć, ale też dojrzewać. Ciągle aktualne są słowa mędrca: „Człowiek, który w wieku 50 lat widzi świat tak samo, jak widział go w wieku lat 20, zmarnował 30 lat swojego życia”. Warto więc zwrócić się ku życiu duchowemu - to pomoże zaakceptować upływ czasu.”
Da się coś z tego wziąć dla siebie, prawda? Tak między nami: bardzo chciałbym umieć zaakceptować
upływ czasu.
Fotografie pochodzą z różnych zasobów Internetu, w tym z profilów sosowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz