sobota, 2 grudnia 2023

Żyjąc bez Pulitzera

To fakt, nie napisała jeszcze żadnej książki. A napisanie książki, jak mówią mądrzy ludzie, to jest coś. Czy aby jednak na pewno? Kiedy patrzę na rosnącą lawinowo liczbę książek dostępnych, mam coraz więcej wątpliwości, czy ktoś zauważy w tej lawinie książkę ważną.

No więc, nie napisała jeszcze żadnej książki. Ale cały czas żyje i o tym życiu opowiada. Opowiada pomimo wewnętrznego przeświadczenia, że „ten świat nie jest dla mnie” i że są tacy „którzy żyją w ciągłym niezrozumieniu”. Myślę, że pisanie w takiej sytuacji wymaga odwagi.

Zapewne opowiada w różnych miejscach. Ja mam do czynienia jedynie z opowieścią fejsbukową. Zauważyłem, że nie ma w niej przypadków. Układa się w pewne wyraźne cykle. Trochę brak mi odwagi, ale kusi mnie, żeby nazwać te cykle serialami.

Pierwszy z tych seriali dotyczy kotów w ogóle i kotki Jadwini w szczególności. Ten serial przemilczę z racji trapiącej mnie niemożności pisania o kotach. Nie umiałbym uwolnić się od niepotrzebnych emocji. Wspomnę tylko, że Jadwinia ma chyba problemy z kręgosłupem. Z kręgosłupem realnym, ale również z kręgosłupem moralnym. Spora część wpisów poświęcona jest tej właśnie kwestii. 

Przyznacie jednak, że trzeba mieć głowę pełną kota, żeby napisać do bliskiej osoby: 

Na górze róże,

Na dole szprota.

Lubię Cię prawie

Tak bardzo jak kota.

Serial drugi prezentuje tematykę wyjazdową. Mam powody przypuszczać, że ciężko jest opuszczać dom, w którym zostaje Jadwinia. Konieczność wyjazdu spada więc nagle jak grom z jasnego nieba. Trudno się w tej sytuacji dziwić, że relacje z podróży nie wypadają entuzjastycznie. „Na Podlasiu wszystko normalnie.” - donosi autorka. „Przykro mi, ale nie robią pamiątek z tych Tychów, bo Tychy to taki śląski Radom.” - brzmi relacja ze Śląska. „Nic nie ma w tym Krakowie.” (wypada mieć nadzieję, że nikt z autochtonów nie zaglądał jej do telefonu, gdy powstawała ta wypowiedź). Nutka nadziei pojawia się w związku z Łodzią („Dzięki Łódź, było fajnie.”). Oryginalne itinerarium! Wydaje mi się, że ten, nasycony rozczarowaniem dystans, w przypadku każdego z odwiedzanych miejsc przybiera odmienną postać i barwę. Staje się w ten sposób zasłoną dla - skrywanej skrzętnie - sympatii i podziwu. Potwierdzeniem zdają się być interesujące fotografie, dołączone do tych relacji.







Kolejny serial powstał, doraźnie jak sądzę, w trudnych dniach covidowej kwarantanny. Wątek konieczności pozostawania w domu i wymuszonej przez pracodawcę pracy zdalnej przeplata się tu z motywem Jadwini (pozostaje ona bohaterką prawie wszystkich fotograficznych ilustracji). Ten serial wynurza się z sieci dość niespodziewanie, a po 755. dniu kwarantanny po prostu się ulatnia. Posty covidowe są jeszcze krótsze od tych podróżnych. Czasem pojawia się trochę mocniejszy akcent:

Uczcijmy minutą ciszy 50. dzień kwarantanny.

Tak sobie enigmatycznie podsumuję ten rok zdjęciem. Ostatnia w 2020 roku książka, setna, wybrana symbolicznie. 297. dzień kwarantanny.

Te wpisy pokazują kwarantannę oczami kota, którego nieprzerwana obecność pani domu bardzo cieszy. Dzięki temu zabiegowi kwarantanna wypada dosyć optymistyczne.


Nie napisała jeszcze żadnej książki. Ale bardzo dużo czyta. Dzięki temu nabrała sprawności językowej. Precyzyjnie ubiera w słowa to, co myśli. Lubi bawić się słowami (swego czasu zwracała się do mnie per „profesorzu”). Jej narzędziem jest (mocno przewrotny i jeszcze mocniej autoironiczny) humor. Pisze dosadnie i krótko. Wprost lakonicznie. I to budzi moje zaufanie. Obszerne książki są dla mnie podejrzane. Ktoś, kto ma coś do powiedzenia, pisze w moim przekonaniu krótko.

Była w SOS-ie. Zwróciła na siebie uwagę bardzo wymagającej polonistki. Czytała swoje teksty przed całą klasą. Zwróciła też na siebie  uwagę ambitnego historyka. Do dziś pamięta on jej świetną prezentację o drugiej wojnie światowej. Ta prezentacja ma zapewne związek z jej udziałem w powstańczych rekonstrukcjach. Co do pamięci: wygłosiła podczas studniówki rewelacyjne przemówienie, które do dziś nie może wyjść z głowy tym, którzy je słyszeli.

  

Nie napisała jeszcze żadnej książki. Nie otrzymała żadnej nagrody. Ale wciąż opowiada. Nazywa się Małgorzata Bartnik.



Fotografie pochodzą z profilu fb Małgorzaty Bartnik.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz