Nie od dziś wiadomo, że wszystkiemu winni są cykliści. A Jack the Teacher właśnie jest cyklistą.
Każdego ranka zrywa się o godzinie, której nie ma i - po wykonaniu niezbędnych czynności - wsiada na swój bicykl.
Rozpoczyna szaleńczą jazdę (dowodem są zamieszczane w sieci filmiki). Musi dojechać z otwockiego Anielina na ulicę Różaną w Warszawie. Prawie trzydzieści kilometrów!
Zakładam, że najprzyjemniejszy etap
tej podróży stanowi przejazd ścieżką rowerową przez Wał Miedzeszyński (a może zielone
pogranicze Augustówki i Siekierek?). Jeśli trafi się słońce albo bryza, bywa
też miło na Moście Siekierkowskim.
Jack przyjeżdża do szkoły, zabezpiecza rower i staje przy taśmie produkcyjnej. Bo Jack the Teacher jest seryjnym anglistą. Swoją szkołę nazywa Fabryką Umysłów. Jest również nauczycielem totalnym.
Ubiera się adekwatnie do sytuacji.
Odzywa się do uczniów tylko po angielsku i oczekuje odpowiedzi w tym języku. Jest to komunikacja pełna życzliwości, ale i też wymagań. Teacher wymaga od młodych wiedzy o świecie. Animowane przez niego dialogi nie dotyczą oderwanych od życia sytuacji podręcznikowych. Obracają się wokół istotnych zagadnień obyczajów, geografii, literatury, sztuki i polityki. Jeśli czyta z młodzieżą teksty, to są to perełki anglosaskiej literatury. W najgorszym razie Dylan Thomas. Jeśli śpiewa z nimi piosenki, to są to muzyczne arcydzieła. W najgorszym razie „Bohemian Rapsody”. Korzysta ze stosownego sprzętu.
Potrafi skupić na sobie uwagę. Jedna z SOS-owych legend głosi, że
(jeszcze na Rzymowskiego) wskoczył na podłużny stół, przy którym rozsiedli się
z laptopami jego uczniowie i idąc przez całą jego długość zamykał celnymi
kopnięciami klapy laptopów.
Jest piekielnie skuteczny
(nawiasem mówiąc, skuteczność to drugie imię całego czteroosobowego teamu
sosowych anglistów). Średni wynik matury z języka angielskiego na poziomie
podstawowym sięga u nas 90%. Wyniki egzaminu na poziomie rozszerzonym
niebezpiecznie zbliżają się do 70%. Specjalnością Jacka jest praca z
olimpijczykami. W roku 2011 jego uczeń, Stefan Józefowicz, został laureatem
Olimpiady z Języka Angielskiego.
Nauczycielska kariera JT nie zaczęła się bynajmniej w SOS-ie. Trafił do nas w roku 2004. Wcześniej przez dwanaście lat uczył w Siedemnastce. Był tam wicedyrektorem. Od lat pracuje również jako lektor języka angielskiego (Worldwideschool, Lang LTC oraz - krócej - L2 Language Consulting i Collegium Civitas). Jest też niezwykle płodnym tłumaczem. Przez kilkanaście lat współpracował w tej dziedzinie z Computer Grafics Studio. Potem kręcił się jako freelancer. Aktualnie tłumaczy napisy dla Netflixa. Ma w swoim dorobku większe, pozytywnie przyjęte przez krytykę przekłady (przetłumaczył m. in. „Akta „Genezis” Steve’a Shagana, 1993 i „Lou Reed. Zapiski z podziemia” Howarda Sounes’a, 2016).
Sprawnie zredagował (to już w
języku polskim) książkę: „…głuchy drwiący śmiech pokoleń”? WSPÓŁCZESNA SZKOŁA
WOBEC FASZYZMU”, pracę zbiorową pod redakcją: Magdaleny Gawin Kazimiery Szczuki
Katarzyny Radeckiej-Mikulicz (Warszawa 2019). Zrobił wiele, żeby ta publikacja
ujrzała światło dzienne.
Nie stroni od aktywności
publicznej. Pracuje w różnych szkolnych komisjach. Zbudował sobie w gronie
pracowników SOS-u autorytet. W 2019 r. był przewodniczącym Komitetu
Strajkowego.
Wypowiada się chętnie na tematy
związane z edukacją. Jak wiecie, trwają obecnie dyskusje nad kwestią prac
domowych. Co byście powiedzieli o takim pomyśle (bo ja jestem za):
„Pracą domową do realizacji przez
cały okres procesu edukacyjnego jest aktywne poszukiwanie okazji do rozwijania
umiejętności posługiwania się językiem. Obejmuje to między innymi:
a. czytanie książek i komiksów
anglojęzycznych (książki można wypożyczać u nauczyciela),
b. korzystanie z dobrodziejstw
serwisów streamingowych i oglądanie oferowanych przez nie treści w wersji
angielskiej i z angielskimi napisami (oba te warunki jednocześnie),
c. wieloosobowe gry kooperacyjne
(z umiarem) i nieograniczanie się przy tym do wulgaryzmów i wyzwisk.
d. aktywne działanie na
anglojęzycznych forach i w ramach międzynarodowych społeczności.”
Całkiem niedawno Teacher pojechał nad morze, aby podczas prowadzonej w formule storytellingu konferencji „Opowieści osadzone we własnych doświadczeniach”, mówić o swojej wizji szkoły bez ocen („O wyzwoleniu się z kajdanów oceniania i powrocie do idei uczenia organicznego i nierepresyjnego”).
A tu nieco inna opowieść:
„Proces edukacyjny opiera się na
wzajemnym szacunku i zaufaniu, a jego celem jest dążenie do maksymalnego w
danym miejscu i czasie rozwoju osobistego, Warunkiem minimum jest obecność i
aktywne uczestniczenie w zajęciach, które są głównym polem rozwoju umiejętności
werbalizowania treści, jak również zgłębiania tajników co bardziej złożonych
struktur językowych. Nauka języka do proces złożony i rozłożony w czasie,
wymagający cierpliwości, wytrwałości i systematyczności. Rolą nauczyciela jest
inspirowanie, zachęcanie i wspieranie w tym procesie, natomiast
odpowiedzialnością ucznia jest dbanie o własny rozwój i poszerzanie wiedzy.”
Nic dodać, nic ująć. Amen!
Jack chętnie muzykuje (posiada w tej dziedzinie stosowne wykształcenie) i jeszcze
chętniej maluje.
Potem wsiada na swój bicykl.
Zaraz, zaraz. Czy ja już się przypadkiem nie wypowiadałem w sprawie cyklistów?
Przykład geniusza, który skanalizował swoje zdolności w najpotrzebniejszy obszar naszego społeczeństwa - w edukację. Chapeau bas.
OdpowiedzUsuń