niedziela, 21 kwietnia 2024

Uchwycone oknem. Pamięci Zosi Ochab.

Ludzie mają swoje sprawy. Ludzkie sprawy. Czasem zatrzymują się i rozmawiają, ale na ogół idą. Ktoś spieszy się do pracy. Ktoś po prostu się przechadza. Ktoś inny niesie zwinięty dywan w kierunku trzepaka. Staruszka drepcze z zakupami. Dzieci krzyczą, biegną na plac zabaw. Korowód postaci. Masa sytuacji.

Zosia zostawia na chwilę swoje sprawy. Ludzkie sprawy. Córkę już odchowała. Nauczyła matematyki kilka pokoleń uczniów. Niestety choruje. Czasu ma coraz mniej, ale się nie spieszy. Patrzy na ludzi. Fotografuje. Towarzyszy przez chwilę ich sprawom.

Między nimi jest okno. Okno na Ochocie. Okno, jedna z najpiękniejszych i najbogatszych w znaczenia metafor. Większość z nich skierowanych jest „do wnętrza” domu. Ale są też skierowane „na zewnątrz”. Bo okno jest jak ekran. Umożliwia obserwację życia. Otwiera drogę do świata. Jest „okiem na świat”. Ona z tego korzysta. Widzi przez okno życie i je dokumentuje. Oni też na tej sytuacji korzystają: mają szansę przetrwać dłużej niż ich sprawy z tamtego dnia.

Życie idzie dalej albo - wprost przeciwnie - nagle się urywa: na kogo wypadnie. Zostają fotografie. W jaki sposób przechowywane? Wrzucone w pośpiechu do szuflady? Ułożone równo w pudełkach? Nie mam pojęcia.

Wspominałem o córce. Córka co jakiś czas bierze odbitki do ręki. Obrazują ludzką krzątaninę widzianą okiem mamy. Tak bardzo lubiła być blisko ludzi i ich obserwować. Nie uznawała żadnej religii. A może jej religią był humanizm, wrażliwość na to, co ludzkie? Ta myśl narasta w świadomości córki. Wzmacnia się również jej przekonanie o artystycznej wartości fotografii.

Mija lat kilka, mija kilkanaście. Jest kwiecień roku 2024. Michalina Ochab dzięki pomocy przyjaciół i rodziny organizuje wystawę fotografii Zofii Ochab. Tytuł wystawy: „Przechodnie”. Od śmierci Zosi minęło 12 lat. Warszawski Jazdów. Idę na wernisaż. Zastanawiam się, co to jest „Rotacyjny Dom Kultury”? Jak go znajdę? W drodze spotykam innych: błąkają się, tak jak ja. Wreszcie widzimy niepozorny, obłożony drewnem budynek. Wewnątrz białe ściany, a na nich kilkadziesiąt fotografii w niewielkich rozmiarach; niektóre nieostre. Zakładam okulary, a potem je zdejmuję. Niewiele to pomaga. Jest jednak wśród zebranych kilkudziesięciu osób przekonanie, że uczestniczą w ważnym wydarzeniu i że oglądają dzieło niezwykle wrażliwej artystki. Ja również to przekonanie podzielam. Jej już tu nie ma. Oni poszli dalej. My (na razie) jesteśmy i możemy patrzeć przez okno.






Fotografie pochodzą z profilu fb Michaliny Ochab.




    P.S. Jak wyjaśnia Michalina Ochab, nie było odbitek, tylko pliki. Wszystkiemu winna jest moja wyobraźnia.


























1 komentarz:

  1. Żałuję że nie byłam na wystawie, zdrowie mierne.Zosia superbabka, spotkałam Ją kiedyś w Zachęcie gdy ja już byłam na studiach, długo po SOSie. I tak się fajnie śmiała,jak śpiewałyśmy z Dziewczynami w klasie,,Czarna Madonno",a gdy był Rachunek Prawdopodobieństwa smialysmy się,,Niech mnie kule biją"i ,,Po co ci te kombinacje"💗😀 Ściskam, Cześć Jej pamięci !

    OdpowiedzUsuń