Od jakiegoś czasu panuje w Polsce moda na
podziały. Nie to, żeby ich nie było wcześniej, ale w ostatnich latach podziały
się nasiliły. Walczymy o klarowną tożsamość. Dążymy do odnalezienia silnego
oparcia w jakiejś grupie. Podzieliliśmy się na plemiona i okładamy się światopoglądowymi,
obyczajowymi i politycznymi maczugami. Tkanka społecznej więzi rwie się na
strzępy, rozmywają się istotne dla zbiorowości wartości.
Podziały, o których mowa nie omijają też
SOS-u. Trafiają tu przedstawiciele różnych opcji politycznych i światopoglądowych.
Większość i mniejszość. Racja i jej brak… Norma krajowa: jesteśmy podzieleni i
tyle.
Zdarzają się jednak w cyklu rocznym dni, w
których wspomniane podziały tracą znaczenie. Od dwóch lat takim dniem jest w
SOS-ie drugi piątek stycznia, wcześniej była to druga niedziela tego miesiąca.
O Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy
można myśleć różnie. Idea pomocy nie budzi wątpliwości. Show-bussines budzić je
może. WOŚP to jednak nie tylko pomoc i nie tylko show-bussines… Dobrze wiedzieli
o tym Viola Zając (terapeutka, katechetka, koordynatorka wolontariatu w SOS-ie,
a tak przy okazji: siostra zakonna) i Paweł Bączkowski (kultowy wychowawca
SOS-u, hokeista, nie zakonnik). To oni wyszli z inicjatywą organizowania WOŚP-owych
imprez bezpośrednio w SOS-ie. Jak powiedzieli, tak zrobili. Przyłączyła się do
nich i przyłącza co roku spora grupa pracowników i uczniów SOS-u.
Schemat imprezy jest prosty: licytacje,
prezentacje, popisy sportowe, koncerty i działający non stop sklepik z „grochem,
mydłem i powidłem”. A na koniec wspólne odśpiewanie nieznanego nikomu przeboju
anonimowej piosenkarki, znanej od czasów PRL-u. Ktoś powie: „nic wielkiego”. Każdy
kto był choćby na jednej imprezie, dobrze jednak wie, że ich klimat jest
niepowtarzalny: emocje towarzyszące licytacjom i popisom, odjazdy wywołane
kilkuminutowymi koncertami (przy okazji wypromowano całkiem pokaźną grupę
uzdolnionych artystów), wspólne wysiłki, żeby zebrać jeszcze więcej pieniędzy… Wokół
tych imprez tworzy się i cementuje wspólnota. I to jest nasz kapitał. Z nim możemy
wyjść na zewnątrz – do podzielonego społeczeństwa.
Oby WOŚP-owe imprezy odbywały się do końca
SOS-u, a nawet jeden dzień dłużej. Pilnujmy tego. W końcu to do nas Jurek Owsiak
wykrzyczał: „SOS, jesteście zajebiści!”.
Fotografie pochodzą z facebookowego profilu Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 1 SOS

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz