środa, 19 lutego 2020

Uczennica? Nauczycielka?

W Internecie wciąż można znaleźć wywiady z Moniką Podwysocką. Monika mówiła w nich:

- o początku swojej choroby
(…) guza znalazłam u siebie w listopadzie (2007 r. – przyp. red.). To był miesiąc. Nawet nie miesiąc, to były tygodnie, jak już mnie to dotyczyło. Po przeczytaniu reportażu w „Twoim Stylu” o chorobie Doroty, która była pierwszą trzydziestolatką chorującą na raka piersi, o jakiej się dowiedziałam, zrozumiałam, że młode kobiety też mogą zachorować na nowotwór. Wcześniej mnie ten temat nie dotyczył, bo u mnie w rodzinie nikt na raka nie chorował.

- o udziale w sesji fotograficznej do kalendarza „Niejedna z jedną”
Na początku, kiedy dowiedziałam się, że jestem chora, nie myślałam, by wziąć udział w sesji fotograficznej. Byłam skupiona na czymś innym, na operacji, na dalszym leczeniu. Ale już po pierwszej albo po drugiej chemii napisałam do Doroty i Agnieszki maila, że chcę wesprzeć ich akcję. Ale nie byłam przygotowana, że zostanę poproszona o wzięcie udziału w tworzeniu kalendarza (…). Kalendarz był sposobem na wyzdrowienie. Sesja bardzo pomogła mi zaakceptować siebie. Gdy zobaczyłam efekt – łysa i bez piersi – pomyślałam: tak, jestem kobietą. Zaczęłam się malować, ubierać jasno. Poczułam się kobietą bardziej niż przed operacją.


                                                                                                                                                                 www.fakty.interia.pl

- o przesłaniu dla innych
Chciałyśmy pokazać, że chorobę można wygrać. Że mimo, że wskutek niej traci się włosy, traci się piersi, nadal jest się piękną kobietą. Chciałyśmy też trafić do lekarzy, żeby im uświadomić, że rak piersi to nie jest przypadłość kobiet w średnim wieku. Najważniejsze to regularne badania, USG piersi, USG ginekologiczne, cytologia. Wczesne wykrycie gwarantuje sukces w walce z rakiem. Badania nie bolą. A jeżeli, niestety, choroba się pojawi, to trzeba dać sobie szansę na wyzdrowienie. Tak samo jak leczenie, ważne jest by mieć „łańcuch wsparcia”, nie zamykać się z rakiem sam na sam, mówić, wykrzyczeć swój ból i złość. Najważniejsi są wtedy ludzie, jakich mamy w koło siebie. Ci, którzy mówią: „Don’t give up”.

Swój wyścig z czasem Monika przegrała. Zmarła we wrześniu 2010 roku. Nie było jej dane długie życie. Żyła za to intensywnie. Od drugiej klasy liceum uczyła się w SOS-ie. Maturę zdała w roku 1996. Ukończyła studia historyczne, potem europeistykę. Jakiś czas pracowała w Niemczech. Gorączkowo szukała swej własnej drogi życiowej. Żyjąc z chorobą nowotworową pozostała aktywna. Włączyła się w działania profilaktyczne i edukacyjne. Udzieliła wielu wywiadów, spotkała się z setkami innych młodych kobiet. Napisała piękny tekst na konkurs zorganizowany przez gazetę „Zwierciadło”. Ten tekst to zapis jej przeżyć i snów z okresu choroby.
Przesłanie Moniki jest aktualne. Powinno dotrzeć do jak największej liczby osób. Najlepiej będzie, jeśli dotrze do wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz