Mikroświaty,
w których na co dzień mieszkamy, przebywamy czy pracujemy, nieustająco
podlegają destrukcji. Zmierzają w stronę chaosu. Po jakimś czasie pojawia się
konieczność interwencji. Ktoś musi narastający chaos powstrzymać. Ktoś musi
dokonać rekonstrukcji pierwotnego porządku. Ów ktoś jest na ogół uzbrojony w
bardzo prosty sprzęt: muszą mu wystarczyć ścierka, szczotka i wiaderko. A w
wiaderku woda z dodatkiem detergentu.
Sprzątanie jest czynnością żmudną i niewdzięczną. Kto sprzątał, ten wie. Umyta podłoga lśni tylko przez parę minut. W dodatku ma się ochotę zabić pierwszą osobę, która wlezie na tę podłogę zabłoconymi buciorami. Ale jest też w sprzątaniu coś boskiego. To jedna z czynności podstawowych. Sprzątający ratują świat przed katastrofą. Powinno się im wystawiać pomniki. Tablice na pomnikach przypominałyby, że X, sprzątając przez kilkadziesiąt lat rodzinny dom, utorowała drogę do kariery mężowi, dzieciom i wnukom. Albo, że Y, froterując od młodości do emerytury marmurowe podłogi, zapewnił płynną pracę parlamentu.
Pani
Basia Kawecka przez ponad dwie dekady sprzątała wszystkie zakamarki SOS-u.
Schody, korytarze i sanitariaty. Gabinet dyrekcji, pokoje nauczycieli i
wychowawców. I sale lekcyjne. Codziennie te same czynności. Codziennie te same
zmagania z kurzem, brudem i śmieciami. Znosiła to bez szemrania. Czasem na kogoś
się rozzłościła, ale tylko na chwilę.
Pogodna
i uśmiechnięta. Gotowa do pomocy. A pomagała komu się dało: nauczycielom i
wychowawcom, uczniom i rodzicom, kandydatom i absolwentom. Interesowała się
wszystkim i wszystkimi. Byli tacy, którzy mieli jej to za złe. A ona po prostu
chciała, żeby ludziom działo się dobrze, żeby mniej się martwili, żeby uporali
się ze swoimi problemami. Wolne chwile spędzała przy bramie, z papierosem w ręku. Dużo
wtedy rozmawiała. Najczęściej z uczniami. Wcześnie rano albo po południu, kiedy
w bramie nie było nikogo, paliła swojego papierosa przykucnięta, prawie
niewidoczna.
Drobna
i szczupła. W pracy ubrana zwykle w czarną bluzkę i spodnie. Do domu wychodziła
już elegancka, w spódnicy i płaszczu. Miała całą masę wdzięku. Wdzięku i
godności. Budziła szacunek. Angażowała się we wszystkie sosowe sprawy, w
przygotowanie świąt i innych imprez. Szalała z maturzystami na studniówkach.
A teraz pani Basi już z nami nie ma. Uczniowie i absolwenci piszą:
Od godziny nie mogę się pozbierać. Przecież jeszcze tak niedawno Basia sprzedawała mi kopy w tyłek, kiedy byłem niezbyt chętny do uczestnictwa w lekcjach... (Kacper Kaczprzak)
Pani Basia zawsze mnie ganiała po korytarzach ze szczotką, żebym na lekcje uczęszczał, będzie mi tego bardzo brakowało. (Olek Olszewski)
Ogromna strata... Cudowna osoba, uśmiech to była jej tajna broń. (Mariusz Krzysztoszek)
SOS bez Basi to już nie będzie ten sam SOS. (Weronika Borowska)
Pani Basia była (i nadal jest w naszych sercach) takim sosowym światełkiem. (Ula Lewandowska)
Ci najlepsi zawsze odchodzą zbyt szybko. (Julia Kwiecień)
Żegnaj Basiu, oby Ci tam na górze nigdy nie zabrakło Twoich Marlboro, czerwonych w miękkiej paczce. (Kacper Kaczprzak)
Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak pusta będzie teraz brama szkolna (pomimo wielu uczniów przy niej na każdej przerwie). (Łukasz Pawłowski)
Wyobrażam sobie, że teraz ze świętym Piotrem palą papierosy przy bramie do raju. (Agnieszka Gosik)
No
właśnie. Tu brama i tam brama. Tu papieros i tam papieros. Brama, papieros i
pamięć pozostaną.
Fotografie pochodzą ze strony www.mossos.pl i z sosowego profilu fb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz